Dźwięk dzwonka dudniącego na cały dom wyrywa ją ze snu. - O nie! Dopiero się położyłam - wzdycha - Ile dzisiaj spałam? Cztery i pół godziny. Nie jest źle. "W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego"? - kreśli znak krzyża. Chwila modlitwy i natychmiast zaczyna poganiać samą siebie. - Pośpiesz się, bo się spóźnisz. - Zaraz, gdzie ja położyłam pasek od habitu? Chyba nigdy nie nauczę się kłaść go w jednym miejscu. Co rano to samo - kręci z politowaniem głową. - Szczęście, że teraz nie mam już problemów pod tytułem: "Co ja mam na siebie włożyć?". - Matko kochana! - przytomnieje, widząc godzinę 6.03. - Dwie minuty! Lotem błyskawicy zbiega z drugiego pięta do kaplicy, która mieści się na parterze. - "Panie otwórz wargi moje"? rozpoczyna siostra prowadząca modlitwy. - "A usta moje będą głosić Twoją chwałę" - włącza się w zakonnych chór zziajanym głosem. "Daj mi już o świcie doznać Twojej łaski, bo w Tobie pokładam nadzieję"... - płyną psalmowe wersety. "Pokaż mi drogę, którą mam kroczyć, bo wznoszę ku Tobie moją duszę" - rytmicznie odpowiada drugi chór. "Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu"... Po skończonej Jutrzni kaplica wycisza się. Powoli gasną światła, rozpoczyna się półgodzinna medytacja. To ważny czas. Człowiek ma dość krnąbrną naturę, dlatego co rano musi wyznaczyć kierunek, w którym powinien dzisiaj iść. "Pan z wami" - rozpoczyna się Msza Święta. Nikt nie przychodzi na nią z pustymi rękoma. Siostry przynoszą konkretnych ludzi i ich sprawy. - Za Martę, z którą rodzice mają coraz więcej kłopotów - myśli. - Oszukuje i jak magnes lgnie do wątpliwego środowiska. Gdybym miała taką córkę, byłabym niczym żandarm. - Ale nie masz - upomina samą siebie. I do końca nie wie, dlaczego znów coś ścisnęło ją w środku. - Za tych, z którymi dzisiaj się spotkam... Około 7.50 jest śniadanie. Ponad czterdzieści sióstr przechodzi z kaplicy do refektarza w milczeniu. Dopiero po skończonym posiłku kończy się czas kanonicznego milczenia. O 8.15 wraca do swojej celi. Szybki poranny porządek i mocna kawa wypita prawie na stojąco. Czuje, że zaczyna boleć ją głowa. Pukanie do drzwi odrywa ją od korekty grafiku na dzisiaj. - Siostro, jesteś bardzo zajęta? - pyta s. Zofia. - Trzeba pilnie zawieźć s. Agnieszkę do lekarza. - Skoro pilnie, to jedziemy - uśmiecha się, sięgając po torebkę z dokumentami, która w przeciwieństwie do paska od habitu zawsze jest w jednym miejscu. Tuż po 11.00 udaje się jej wrócić do domu z chorą siostrą i torbą lekarstw. - Połóż się. Przyniosę ci coś do jedzenia. Po 11.30 wraca do swojej celi i zanurza się w tony papierów, które na nią czekają. Musi się pośpieszyć, o 15.00 ma umówione spotkanie z dziećmi niesłyszącymi. - Podania na jedną stronę, sprawozdania na drugą... Nie zdążyła jeszcze dobrze wejść w pracę, ciszę przerywa telefon. - Siostro, Pani Dobrowolska do ciebie. - Dobrze, niech siostra połączy. - Czeka w rozmównicy - wyjaśnia siostra furtianka. 12.40. Dzwonek na modlitwy południowe. Siostry śpiesznie wkładają fartuchy na robocze habity i spotykają się w kaplicy. "Szczęśliwy człowiek, który służy Panu i chodzi Jego drogami" - rozbrzmiewa śpiew psalmów. "Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich, szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie"... Po modlitwach znów w ciszy siostry przechodzą do refektarza. Wprawdzie czas kanonicznego milczenia skończył się, ale na korytarzach zakonnych zawsze obowiązuje milczenie. Przed obiadem modlitwa i czytanie fragmentu konferencji Założyciela. - Bóg zapłać za obiad - s. Maria podrywa się od stołu. - Wszystko było pyszne, ale muszę biec. - Po pierwsze, od kiedy to lubisz leniwe z cukrem - śmieje się s. Magda - a po drugie, zapomniałaś, że masz dyżur przy zmywaniu naczyń. - Rzeczywiście! Dziękuję ci za przypomnienie. - Jeśli masz coś pilnego, to idź, zastąpię cię - zaofiarowała się s. Monika. - Jestem ci ogromnie wdzięczna. Najbliższy Różaniec za ciebie, w podzięce! - zawołała i już jej nie było.