Zawiadomienie w tej sprawie złożyła Okręgowa Izba Lekarska. Uznała ona, że doszło do przestępstwa m.in. dlatego, iż dokumentacja zawierająca informacje dotyczące stanu zdrowia pacjentów, objęte tajemnicą lekarską trafiła m.in. do komisariatów. W zawiadomieniu zwrócono także uwagę, na to, że zabranie dokumentacji ze szpitala utrudniło w znaczący sposób pracę lekarzom. Szef OIL Andrzej Włodarczyk już zapowiada, odwołanie się od decyzji prokuratury. Mazur powiedziała PAP, że prokurator po przeanalizowaniu dość obszernego materiału dowodowego stwierdził, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa, gdyż nie zaistniały przesłanki popełnienia przestępstwa. - Prokurator uznał, że w zakresie zabezpieczenia dokumentacji CBA działało w ramach swoich uprawnień i na polecenie prokuratury - podkreśliła. Jak dodała, stwierdził także, że zgodnie z obowiązującymi przepisami kserokopie zabranej na podstawie "żądań wydania rzeczy" dokumentacji ma wykonać sam jej administrator czyli w tym przypadku szpital. Obciążyć kosztami za to może natomiast organ zabezpieczający materiały. - Prokurator w uzasadnieniu podkreślił też, że kopie zabezpieczonej dokumentacji były szpitalowi udostępniane zawsze gdy o to się zwracał - dodała Mazur. Dla Włodarczyka taka decyzja jest zaskoczeniem. - To po prostu skandal. Ta dokumentacja została przekazana w ręce policjantów z komisariatów, tam gdzie nie powinna trafić. Doszło do ewidentnego złamania prawa - podkreślił. Dokumentacja medyczna szpitala MSWiA została zabezpieczona po zatrzymaniu b. ordynatora oddziału kardiochirurgii Mirosława G. Przedstawiono mu 45 zarzutów korupcyjnych, ale także zarzuty zabójstwa pacjenta, mobbingu i znęcania się nad osobą najbliższą. W maju br. po 3,5 miesiącach, po wpłaceniu kaucji w wysokości 350 tys. zł, wyszedł z aresztu.