- Myślę, że sytuacja jest na tyle poważna, że nie powinniśmy narażać ani harcerzy, ani księży na to, co tu może się zdarzyć. Poziom nieprzyjemności i agresji jest zbyt wielki. W związku z powyższym, przykro mi bardzo - krzyż do kościoła św. Anny nie trafi - mówił dziennikarzom przed Pałacem Michałowski. Dopytywany czy to oznacza, że krzyż zostaje, powiedział: - Krzyż dzisiaj nie idzie do św. Anny. Bardzo mi z tego powodu przykro. Dodał, że on nie jest odpowiednią osobą do podejmowania decyzji w sprawie dalszych losów krzyża. - Ja nie decyduję. W sprawach krzyża decyduje Kościół (...) Spodziewałem się, że rozsądek zwycięży. Przykro mi strasznie, że tak się stało - powiedział szef Kancelarii. "Warto, by tę decyzje podjął Kościół" - Tutaj podstawową sprawą jest nasza rozmowa z Kościołem. Tak naprawdę Kościół... Warto, żeby podjął tę decyzję - dodał. Michałowski podkreślał, że krzyż nie jest "przedmiotem do gry, walki politycznej". Szef Kancelarii zapewnił jednocześnie, że "prędzej czy później" powstanie tablica upamiętniająca ofiary smoleńskiej katastrofy. Nie potrafił jednak odpowiedzieć, gdzie zostanie ona umieszczona. O godz. 13 miała rozpocząć się uroczystość przeniesienia do kościoła św. Anny krzyża, który po katastrofie smoleńskiej stanął przed siedzibą prezydenta przy Krakowskim Przedmieściu. W uroczystej procesji do kościoła krzyż mieli nieść harcerze z różnych organizacji. Protesty i przepychanki Protestujący bezpośrednio pod krzyżem nie chcieli jednak dopuścić do niego ani harcerzy, ani towarzyszących im duchownych. Zgromadzeni pod krzyżem rozpoczęli głośne modlitwy. Powtarzali też apele o jego nieprzenoszenie, również z użyciem megafonu. Z tłumu po drugiej stronie Krakowskiego Przedmieścia dobiegały okrzyki "Precz z Komorowskim!", "Harcerze do domu!". Po ostrych protestach i przepychankach przed Pałacem, podczas których napierający tłum przewrócił barierki, podjęto decyzję, że uroczystości nie odbędą się we wtorek. Będą warty przy krzyżu W odpowiedzi pikietujący zapowiedzieli, że będą pełnić warty przy krzyżu. - Będziemy pełnić warty honorowe do czasu, aż otrzymamy na piśmie jasną deklarację, że ofiary katastrofy pod Smoleńskiem zostaną w tym miejscu godnie upamiętnione - powiedział dziennikarzom Mariusz Bulski, jeden z protestujących przed Kancelarią Prezydenta. Boimy się, że krzyż zostanie zabrany w nocy - mówili inni pikietujący. Krzyż przed Pałacem przez rok? Dariusz Wernicki z "Fundacji Obrony Praw Człowieka - Warszawa" zaapelował, żeby dać gwarancję, iż krzyż zostanie pod Pałacem Prezydenckim przez rok. Pikietujący decyzję o pozostawieniu krzyża przywitali oklaskami i okrzykami: "Dziękujemy" i "Zwyciężymy" oraz "Tusk musi odejść". Abp Nycz: Trzeba znaleźć kompromis Komentując dzisiejsze wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz powiedział, że w tej sprawie należy "znaleźć kompromis". - Jedynym wyjściem jest znalezienie sposobu, takiego kompromisu, który by dał gwarancję tablicy w tym miejscu (...) Inaczej będziemy skazani na taką improwizację - ocenił abp Nycz. Pytany, czy będzie się włączał w pośrednictwo, aby doprowadzić do porozumienia w tej sprawie, abp Nycz odparł, że "na razie nie jest o to proszony". Zaznaczył zarazem, że "kościół warszawski nie jest stroną w tej sprawie".