Rzeczniczka odpowiedziała tym samym na pytanie PAP, czy w przypadku, gdy w trakcie prowadzonych obecnie ekshumacji zostaną ujawnione szczątki osób ekshumowanych w latach 2011-2012 przez Wojskową Prokuraturę Okręgową, zostaną przeprowadzone ich ponownie ekshumacje. W ubiegłym tygodniu Piotr Walentynowicz, wnuk legendarnej działaczki Solidarności Anny Walentynowicz, której ciało ekshumowano na polecenie prokuratury wojskowej, powiedział w TVP Info, że nie wie, gdzie jest część szczątków babci. "Czekamy na wyniki. Otrzymaliśmy zapewnienie ze strony prokuratury, że jeśli w trakcie toczących się czynności, rzeczy, które tam wykonują, nie znajdą potwierdzenia czy też zaprzeczenia, po prostu na sam koniec ostatnim grobem, który będzie ekshumowany ponownie, to będzie grób naszej babci" - podkreślił. Pierwsze wątpliwości dotyczące tożsamości ofiar katastrofy smoleńskiej pojawiły się już w 2011 r. z powodu błędów stwierdzonych w dokumentacji przesłanej przez stronę rosyjską. Część rodzin zaczęła się wówczas domagać ekshumacji i ponownego przebadania zwłok ich bliskich - z takim wnioskami wystąpili do prowadzącej śledztwo prokuratury wojskowej m.in. bliscy Walentynowicz i Zbigniewa Wassermanna oraz wdowa po wiceministrze kultury Magdalena Merta (Tomasz Marta został ekshumowany w listopadzie ubiegłego roku; w grudniu, po potwierdzeniu jego tożsamości, ponownie go pochowano - PAP). Obawy dotyczyły zarówno możliwej zamiany ciał, jak i - co podnosiła część bliskich - ewentualnego zbezczeszczenia zwłok. Media nieoficjalnie informowały o przypadkach zaszycia w ciałach ofiar ziemi, gumowych rękawic czy niedopałków papierosów. Ostatecznie śledczy zdecydowali o przeprowadzeniu dziewięciu ekshumacji. Ponownie przebadano ciała tych osób, w przypadku których stwierdzono duże rozbieżności w przygotowanej przez Rosjan dokumentacji: m.in. Walentynowicz, Wassermanna, prezesa IPN Janusza Kurtyki i Przemysława Gosiewskiego. O rozmiarze tych rozbieżności świadczyły m.in. wypowiedzi rodzin ekshumowanych - Małgorzata Wassermann (córka polityka) ujawniała wówczas, że w dokumentacji dotyczącej jej ojca opisano narządy, które wycięto mu 20 lat wcześniej. Podczas ekshumacji stwierdzono, że sześć ciał zostało złożonych nie w swoich grobach - tak było m.in. z Anną Walentynowicz oraz ostatnim prezydentem RP na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim. Biegli, którzy wówczas przeprowadzali badania, ocenili, że błędy są w 90 proc. rosyjskiej dokumentacji medycznej. Jak ujawnili prokuratorzy, nieprawidłowości polegały m.in. na braku opisów stanu po przebytych zabiegach medycznych; w przypadku kilkudziesięciu osób błędnie rozpoznano obrażenia, u części ich nie opisano, u innych opisano te, których nie było. Śledczy stwierdzili ponadto, że Rosjanie w kilkudziesięciu przypadkach zaniechali wykonania niektórych czynności sekcyjnych. Kiedy na początku kwietnia ub.r. śledztwo smoleńskie od zlikwidowanej prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa, jej prokuratorzy uznali, że konieczne jest przeprowadzenie ekshumacji pozostałych 83 ofiar katastrofy (cztery osoby zostały skremowane). Decyzję tę uzasadniano zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej i brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali badania. Ekshumacje rozpoczęły się w połowie listopada 2016 r. Pierwszych ekshumowano Lecha i Marię Kaczyńskich. Do końca grudnia ub. roku ekshumowano w sumie 11 osób, choć planowano początkowo 10. Wynikało to z wykrycia jednej zamiany ciał - podsekretarza stanu w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Mariusza Handzlika i prezesa PKOl Piotra Nurowskiego. Po dwóch miesiącach przerwy, w marcu 2017 r., ruszył kolejny etap ekshumacji. W marcu ekshumowano sześć, a w kwietniu cztery ciała. W maju - pięć. Kolejną osobę - 1 czerwca, a we wtorek - osobistego lekarza prezydenta Lecha Kaczyńskiego Wojciecha Lubińskiego. W ubiegłym tygodniu Prokuratura Krajowa poinformowała, że jak dotąd stwierdzono dwie zamiany ciał i nieprawidłowości w dziewięciu trumnach. Szczątki dwóch innych ofiar katastrofy znaleziono m.in. w trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku rozbił się rządowy samolot Tu-154M. Zginęło 96 osób, m.in. prezydent Lech Kaczyński z żoną Marią.