Okazuje się, że owo słynne "archiwum Leppera" nie istnieje. - To zupełna bzdura. Lepper nie ma nic w szafie na wypadek kampanii - twierdzi jeden z jego najbliższych współpracowników. Inni politycy LPR i Samoobrony, z którymi rozmawiał "Newsweek", także twierdzą, że Leppera w tej sprawie poniosła wyobraźnia. Wyrzucony niedawno z Samoobrony eurodeputowany Ryszard Czarnecki: "Wiem, że to był blef wymyślony po to, żeby postraszyć Kaczyńskiego. Żadnych nagrań nie było i nie ma". Kilka tygodni temu Lepper oświadczył, że dysponuje "porażającymi materiałami" na temat PiS i premiera. Spekulowano m.in., że Samoobrona skompletowała dokumenty dotyczące interesów Porozumienia Centrum, dawnej partii Jarosława Kaczyńskiego. Lepper twierdził też, że ma taśmy z nagraniami kompromitującymi Kaczyńskiego i jego partię. -Mamy nagrania, choć nie są one tak dobitne jak taśmy Beger - mówił lider Samoobrony. Jego współpracownicy sugerowali wówczas, że pod koniec swej rządowej kariery Lepper nagrywał spotkania z premierem i skompletował w swoim sejfie kilkanaście taśm. Na nagraniach znajdować się miały m.in. informacje o przygotowywanych przez specsłużby prowokacjach przeciwko opozycji.