Pobyt działaczy w ośrodku "Sandra" miał kosztować 23 tysiące złotych.Zjazd Platformy odbył się 26 października. Sympatycy Jacka Protasiewicza do hotelu wyposażonego w SPA i baseny przyjechali dzień wcześniej. Według informacji "Newsweeka", za nocleg działaczy nie zapłacił nikt z PO. Miał to zrobić Marek Heinke, znany wrocławski biznesmen i wieloletni znajomy Protasiewicza. Jak tłumaczył w rozmowie z tygodnikiem, "pieniądze dostał w Platformie"."Newsweek" twierdzi, że dysponuje dokumentami potwierdzającymi dwie wpłaty dokonane przez Heinke. Afera taśmowa w PO To już kolejna afera związana z wyborami w dolnośląskiej PO. Pod koniec października wiceszef PO Grzegorz Schetyna stracił stanowisko szefa PO na Dolnym Śląsku przegrywając w głosowaniu podczas zjazdu z europosłem Jackiem Protasiewiczem. Głosowano dwukrotnie, w pierwszym głosowaniu nikt nie uzyskał wymaganej większości, a w drugim Protasiewicz pokonał Schetynę 11 głosami. W kolejnych dniach "Newsweek" upublicznił nagranie, z którego wynika, że poseł Norbert Wojnarowski, obiecywał jednemu z delegatów, Edwardowi Klimce załatwienie stanowiska w KGHM - w zamian za oddanie głosu na Protasiewicza. Wojnarowski zaprzecza jednak, jakoby proponował pracę Klimce, powołując się na wpływy Jacka Protasiewicza. Jak twierdził, opublikowany tekst został "wyrwany z kontekstu". W kolejnym nagraniu poseł Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski mieli namawiać delegata do głosowania na Protasiewicza, a w zamian sugerować, że działacz mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek. Według "Newsweeka" delegatem, którego namawiano do poparcia Protasiewicza, jest Paweł Frost, szef koła PO w Legnicy i tamtejszy radny, z zawodu tłumacz przysięgły, zwolennik Schetyny. Jaros zapewnia: "Nie próbowałem nikogo kupować, nic nikomu nie obiecywałem. Nie mam sobie w tej sprawie nic do zarzucenia". Zarząd krajowy partii zawiesił wszystkich działaczy występujących w nagraniach i skierował sprawę do sądu koleżeńskiego.