Neumann powiedział w niedzielę, że materiały z przesłuchania Sobiesiaka w prokuraturze rzeczywiście trafiły do komisji, ale on osobiście nie miał czasu ich przejrzeć. Poseł nie ma jednak wątpliwości, że trzeba wyjaśnić, w jaki sposób w ich posiadanie weszła "Rzeczpospolita", która w sobotę je opublikowała. - Trzeba sprawdzić, czy te dokumenty wyciekły z komisji. Gdyby się okazało, że to któryś z posłów przekazał je dziennikarzom, byłoby to torpedowanie prac prokuratury i olbrzymia nieodpowiedzialność. Mam nadzieję, że to nie wyszło z komisji - podkreślił. Zbadaniem przecieku już w poniedziałek ma się zająć prokuratura. Rzeczniczka praskiej prokuratury Renata Mazur zaprzeczyła w sobotę, by przeciek mógł mieć związek z tą prokuraturą. Zaznaczyła również, że nie było zgody prokuratora na udostępnienie i publikację tych materiałów. Z kolei rzecznik rządu Paweł Graś powiedział w niedzielę w Radiu Zet, że prokuratura będzie badać dwa możliwe źródła przecieku. Jak zaznaczył, jednym jest prokuratura, a drugim komisja śledcza. Według Grasia prokuratura przesłuchiwała Sobiesiaka na początku stycznia "i przeciek żaden nie nastąpił", a komisja śledcza ma protokoły od zeszłego tygodnia. - Jestem bardzo ciekawy skąd rzecznik rządu wie, jakie materiały tajne docierają do komisji. To mnie zastanawia, bo wszystkie materiały z prokuratury, które trafiły do komisji, są objęte klauzulą tajne i są przeznaczone tylko dla członków komisji. Z tego co wiem Paweł Graś nie jest członkiem komisji hazardowej - powiedział Arłukowicz. Wiceszef komisji nie chciał rozmawiać na temat ewentualnego przecieku z komisji. Powiedział tylko, że komisja otrzymała część materiałów z prokuratury i są to materiały tajne. - Nie wiem skąd te materiały wyciekły, nie mam zamiaru na ten temat gdybać - stwierdził. Neumann nie ma jednak wątpliwości, że jeżeli wyciek nastąpił z komisji, to nikt poważny nie będzie chciał współpracować ze śledczymi. - Na pewno położyłoby się to cieniem na naszą dalszą współpracę z prokuraturą - dodał. Neumann podkreślił, że opublikowane przez "Rz" fragmenty zeznań Sobiesiaka, jego zdaniem, nie burzą ujawnionego już przez komisję porządku zdarzeń. - Zresztą już w czwartek osobiście spytamy pana Sobiesiaka o te wszystkie kwestie - dodał. Sobotnia "Rzeczpospolita" ujawniła fragmenty zeznań, które Sobiesiak złożył 6 stycznia w warszawskiej prokuraturze okręgowej. Zwróciła ona uwagę, że w kilku miejscach jego wyjaśnienia różnią się od zeznań złożonych przez polityków PO przed komisją hazardową. Sobiesiak miał zeznać: "Drzewiecki, Chlebowski i Schetyna byli moimi kolegami, znam Drzewieckiego i Schetynę od około 20 lat". Tymczasem Schetyna powiedział przed komisją, że zna się z Sobiesiakiem od lata 2003 r., Drzewiecki zeznał, że poznał Sobiesiaka ponad 10 lat temu, z kolei Chlebowski mówił o czterech czy pięciu latach znajomości. Szef klubu PO Grzegorz Schetyna komentując w sobotę w TVN24 publikację "Rz" podkreślił, że podtrzymuje to, co powiedział podczas posiedzenia komisji śledczej. - Mówiłem pod przysięgą, że od 2003 roku współpracowaliśmy w Śląsku Wrocław, a 20 lat temu pisałem i broniłem pracę magisterską na Uniwersytecie Wrocławskim. W latach 90. byłem publiczną osobą we Wrocławiu - przypomniał. - To co powiedziałem, podtrzymuję i podpisuję się, dlatego mówmy o dokumentach i faktach, a nie przeciekach i insynuacjach - mówił. Zaapelował, aby poczekać na rezultaty pracy sejmowej komisji śledczej i prokuratury.