rano w radiowej Trójce. W oświadczeniu adresowanym do swojego krakowskiego koła Nelly Rokita napisała, że decyzja o odejściu była dla niej bardzo trudna. Zaznaczyła, że chciała budować partię konserwatywno- liberalną, tymczasem - według niej - " z pełną odpowiedzialnością buduje partię liberalną, w której nie ma miejsca dla ludzi, takich jak ona, o poglądach chrześcijańsko- konserwatywno-ludowych". "Największy wpływ na moją decyzję o opuszczeniu ma złe i niesprawiedliwe potraktowanie mojego męża. Myślałam przez dłuższy czas, że to, co się stało między Tuskiem a Rokitą to jedynie nieporozumienie" - podkreśliła. Jak zaznaczyła, liczyła na to, że szef partii przeprosi jej męża, który - według niej - zachował się przyzwoicie. Podkreśliła, że "nie było i nie mogło być zakazu popierania człowieka przyzwoitego jakim jest prof. Ryszard Terlecki", kandydat na prezydenta Krakowa w listopadowych wyborach samorządowych. "Nie uważam, że był to wystarczający powód, aby w taki sposób upokarzać Jana, odbierając mu nawet kierowanie "Gabinetem cieni", który był jego autorskim pomysłem. Ten ostatni fakt definitywnie wpłynął na moją decyzję" - zaznaczyła. Niespodziewane poparcie, jakiego Rokita udzielił Terleckiemu przed II turą wyborów samorządowych w Krakowie spotkało się z krytyką Donalda Tuska i innych liderów partii. Wywołało też irytację wśród działaczy PO w tych miastach, w których w II turze wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów kandydaci Platformy walczyli z kandydatami PiS. Konflikt wokół Rokity spowodował, że nie został on szefem klubu parlamentarnego PO, chociaż wcześniej był faworytem na to stanowisko. Media spekulowały nawet, że Rokita odejdzie z partii, ale pozostał w Platformie. Według Nelly Rokity, członkowie PO przestali szczerze dyskutować, boją się ujawniać różnice zdań. Ponadto - napisała - po wyborach samorządowych Platforma coraz ostrzej skręca na lewo, o czym "świadczą przyjacielskie relacje Tuska z Aleksandrem Kwaśniewskim". W jej ocenie, Tusk dba o realizację własnych celów i nie potrafi być przywódcą dużej partii. W radiowej Trójce prognozowała, że Tusk chce budować "małą partię liberalną" i tworzyć "jakiś sojusz z lewicą". "Ja siebie w takim sojuszu absolutnie nie widzę" - mówiła. W oświadczeniu oceniła, że Tusk stawia na drużynę, ale "jest to drużyna oparta bardziej na etykiecie dworskiej niż na partnerskiej współpracy". "Zmuszenie do odejścia najpierw Macieja Płażyńskiego, a potem prof. Zyty Gilowskiej było przemyślanym działaniem Donalda Tuska. Mam jednak nadzieję, że Tuskowi nie będzie tak łatwo zmusić do odejścia Jana Rokity, choć pracuje on nad tym od dawna, o czym świadczą brutalne zwolnienia pracowników Klubu Parlamentarnego PO, współpracujących z Rokitą" - czytamy w oświadczeniu. Rano mówiła zaś, że chce wierzyć, iż jej mąż zostanie w PO i "będzie chciał ją zmieniać". Uznała, że dla Platformy nastał "zły czas", a partia musi zastanowić się nad przyszłością. - Jestem bardzo rozczarowana i smutna z tego powodu, co się stało w PO - powiedziała. Sprawy nie chcą komentować władze PO. Dyrektor biura przewodniczącego PO, Anna Olszewska, powiedziała, że Donald Tusk nie odniesie się do słów Nelly Rokity. - Myślę, że to byłoby mało poważne - komentować wypowiedzi żony polityka. Kiedy wypowie się polityk - wtedy będzie można komentować, ale wypowiedzi żony polityka chyba nie wypada - powiedział zaś wiceszef PO . - Nie komentujemy decyzji i opinii osób, które są bardziej znane jako żony polityków, niż z własnej działalności w PO. Nie widzę takiej potrzeby - powiedział z kolei szef klubu parlamentarnego PO . Jak dodał, nie obawia się, że odejście Nelly Rokity z PO jest zapowiedzią kolejnych rezygnacji. Również szef krakowskiej PO stwierdził, że "nie zwykł komentować wypowiedzi żon sławnych polityków". - To, że pani Nelly Rokita wystąpiła z PO, nie oznacza, że w partii nastąpią jakieś dalsze ruchy personalne albo rozłam - dodał Sularz.