"Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy!!! Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem! :) Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M... ;)"- napisał na Twitterze były rzecznik MON. W piątek Luka Szaranowicz, adwokat byłego rzecznika MON, przekazał redakcji tvn24.pl, że podejrzany o przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę spółki skarbu państwa Bartłomiej Misiewicz wyraża zgodę na publikowanie w mediach swojego wizerunku i pełnego nazwiska. W środę Sąd Okręgowy w Warszawie wyraził zgodę, by były rzecznik MON wyszedł z aresztu pod warunkiem wpłacenia poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. złotych. Kaucja została wpłacona w środę po południu przez rodzinę. Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu złożyła jednak wniosek o wstrzymanie postanowienia sądu. W czwartek Bartłomiej Misiewicz został zwolniony z aresztu śledczego w Tarnowie.Były rzecznik MON przebywał w areszcie od 30 stycznia br. Jest podejrzany o przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę spółki PGZ. 28 stycznia w Warszawie został zatrzymany wraz z pięcioma innymi podejrzanymi przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie tarnobrzeskiej prokuratury. Pozostali zatrzymani to b. poseł Mariusz Antoni K., b. członek zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej SA Radosław O., dwaj byli dyrektorzy PGZ i b. pracownica Ministerstwa Obrony Narodowej. Zostali oni zatrzymani w związku z prowadzonym od grudnia 2017 roku przez prokuraturę w Tarnobrzegu śledztwem dotyczącym niegospodarności, powoływania się na wpływy oraz fałszowania dokumentów przy okazji zawierania umów przez spółkę PGZ SA. Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu postawiła Bartłomiejowi Misiewiczowi i Mariuszowi Antoniemu K. zarzuty "powoływania się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł".