Trzej mężczyźni, którzy na razie są oskarżeni m.in. o podwójne morderstwo właścicieli kantoru w Myślenicach, zasiedli już na ławie oskarżonych. Okazuje się, że jeden z nich - Tadeusz G. - mógł kierować gangami, które wielokrotnie zabijały dla zysku. Gang morderców właścicieli kantorów był wyjątkowo brutalny. Prokuratorzy wiązali tych mężczyzn do tej pory z napadami na w Kraśniku, Tarnowie, Myślenicach oraz Piotrkowie Trybunalskim. Wszędzie tam ginęli ludzie. Wszystkie napady odbywały się według jednakowego schematu. Ofiarami były osoby prowadzące kantory wymiany walut, których sprawcy podejrzewali, że noszą przy sobie utarg. By trafić na ich listę wystarczyło, że któraś z potencjalnych ofiar wychodziła z torbą bądź reklamówką. Każda wytypowana ofiara była wcześniej szczegółowo obserwowana - jej zwyczaje, trasa z domu do pracy, moment wyjścia z domu. Bandyci po każdym skoku przerabiali nawet broń, by uniemożliwić powiązanie ze sobą kolejnych napadów i morderstw. Bandyci z zimną krwią strzelali, by zabić. Ofiary ginęły od strzałów w głowę lub klatkę piersiową, oddawanych z bardzo bliskiej odległości. Według naszych ustaleń śledczy są coraz bliżej przypisania Tadeuszowi G. wielu kolejnych brutalnych zabójstw. Chodzi tutaj zarówno o takie sprawy, które są umorzone wobec niewykrycia sprawców, jak i takie, które znajdują się na etapie postępowania sądowego. Również tutaj sprawdzamy, czy przypadkiem nie pojawiają się tam jakieś tropy, które mogą być istotne - mówi prokurator Katarzyna Płończyk. Śledczy wzięli po uwagę znacznie większy okres czasu i sięgnęli do spraw z lat 90. Gdyby ich przypuszczenia się potwierdziły, to mielibyśmy do czynienia z najokrutniejszym gangiem zabójców w powojennej Polsce.