W poniedziałek rozmowy "ostatniej szansy" nauczycieli z przedstawicielami rządu zakończyły się bez konkretnych deklaracji. Negocjacje były kontynuowane dziś od godz. 8.00. Zostaną wznowione o godz. 16.00. Pięć propozycji na stole, porozumienia brak Wicepremier Beata Szydło poinformowała w poniedziałek, że na stole pojawiło się pięć propozycji: podwyżka od września (początkowo planowana na 2020 r.), dodatkowe środki dla młodych nauczycieli rozpoczynających pracę, przyspieszenie możliwości awansu zawodowego, określenie minimalnej, kilkusetzłotowej stawki dodatku za wychowawstwo oraz zmiany w systemie oceniania nauczycieli. Chwilę później związki odrzuciły jednak ofertę strony rządowej. "Nie aprobujemy propozycji przedstawionych przez rząd. Oczekujemy rzeczywistego wzrostu wynagrodzeń" - podkreślono. Po wznowieniu rozmów - jak poinformowała Beata Szydło - cztery z pięciu punktów, które rząd zaproponował, zostały jednak zaakceptowane przez nauczycieli. Wskazała, że chodzi m.in. przyspieszenie planowanej transzy podwyżek ze stycznia na wrzesień, "dodatek na start" dla nauczycieli stażystów, skrócenie ich stażu i tym samym przyspieszenie możliwości awansu, zmiany w sposobie oceniania nauczycieli, a także określenie minimalnej stawki dodatku za wychowawstwo. Jedynym punktem spornym pozostaje w dalszym ciągu kwestia wzrostu wynagrodzeń - nie wiadomo, jaka ma być to kwota oraz jaka będzie jej "forma systemowa". Prezes ZNP Sławomir Broniarz oświadczył po spotkaniu, że na razie "nie ma przesłanek do wstrzymania decyzji o strajku". Szef oświatowej "Solidarności" Ryszard Proksa wyraził z kolei zadowolenie z wyników negocjacji i powiedział, że jeśli rząd zwiększy zaplanowane na ten rok podwyżki z 10 do 15 proc., podpisze porozumienie. Do negocjacji włączył się w poniedziałek również prezydent Andrzej Duda. Zaproponował rządowi zwiększenie kosztów uzyskania przychodów dla nauczycieli do 50-proc. tak, jak to jest w przypadku twórców i nauczycieli akademickich. - Pan prezydent rozmawiał dziś m.in. o tym z Teresą Czerwińską, minister finansów - powiedział Interii Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta. Żądają 1000 zł podwyżki Przypomnijmy, że Związek Nauczycielstwa Polskiego, wspierany przez Forum Związków Zawodowych, zapowiedział, że jeśli nie dostanie 1000 zł podwyżki, za tydzień rozpocznie bezterminowy strajk. Może się on zbiec z egzaminami gimnazjalnymi (10-12 kwietnia) i ósmoklasisty (15-17 kwietnia). Rząd zapewnia jednak, że egzaminy się odbędą i wszystko jest już zaplanowane. Podczas wtorkowych negocjacji ze stroną rządową ZNP i FZZ przedstawiły nowe propozycje. Zeszły z żądań dotyczących podwyżki w wysokości 1000 zł, proponując w zamian za to 30-proc. podwyżkę, nawet skokowo. Ile pensji straci nauczyciel? Zgodnie z art. 23 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, strajkujący zachowują prawo do świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnienia ze stosunku pracy. Okres ten wlicza się również do okresu zatrudnienia. Jednak pracownikowi za czas strajku nie należy się wynagrodzenie. W jednej z polskich szkół zamieszczono informację, ile finansowo może stracić nauczyciel, który przyłączy się do protestu na tydzień. Jakie to kwoty? 780 zł netto - nauczyciel dyplomowany, 675 zł - mianowany i 604 zł - kontraktowy. Oznacza to, że za tydzień strajkowania nauczyciel straci niemal jedną czwartą swojej wypłaty. Obecnie nauczyciel dyplomowany zarabia 3483 zł brutto, mianowany - 2965 zł brutto, a kontraktowy - 2611 zł brutto. Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" uznała działanie placówki, w której pojawiła się broszura, za zastraszanie nauczycieli. Samorządy chcą zrekompensować straty Część samorządów deklaruje jednak, że nie dopuści do cięcia płac nauczycieli za czas strajku. W rozmowie z Interią przyznają, że nie zmniejszą puli środków przeznaczonych na wynagrodzenia dla nauczycieli. - W związku z obawami, że ze względu na strajk obniżone zostaną pensje protestujących nauczycieli, uspokajam: wszystkie środki przewidziane na wynagrodzenia zostaną wypłacone w całości. Bez względu na to, ile potrwa protest - zapewnia prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. W podobnym tonie wypowiada się samorząd Lublina. - Popieramy słuszne postulaty nauczycieli. Nie zamierzamy zmniejszać puli środków przeznaczonej na wynagrodzenia dla nauczycieli, pozostającej w gestii dyrektorów szkół. Wszelkie decyzje i działania ze strony organów prowadzących będą na bieżąco uzgadniane z przedstawicielami związków zawodowych oświaty - mówi nam Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. Samorząd w Bydgoszczy podkreśla, że zgodnie z przepisami prawa, dyrektorzy szkół nie mają możliwości wypłacania nauczycielom wynagrodzenia za czas strajku. - Jednakże prezydent miasta zadeklarował, że niewypłacone pieniądze na wynagrodzenia pozostaną w zaplanowanych budżetach szkół. Sposób ich wykorzystania zostanie uzgodniony z dyrektorami szkół w późniejszym terminie - zaznacza Anna Tarnowska z biura prasowego Urzędu Miasta Bydgoszcz. Kamila Bogacewicz z Urzędu Miejskiego w Białymstoku mówi Interii, że kwestia wynagrodzeń wyjaśniana jest obecnie od strony prawnej. - Nie planujemy pomniejszyć budżetu na wynagrodzenia dla nauczycieli biorących udział w strajku. Rozważamy także zmianę zapisów regulaminu wynagrodzeń nauczycieli - zastrzega. "Sytuacja jest trudna" Z kolei Łukasz Kolasa, rzecznik prasowy prezydenta Szczecina, oświadcza w rozmowie z Interią: - Na ten moment przepisy wydają się być jasne. Za czas strajku nauczyciele stracą część swojej wypłaty. Inne działania ze strony urzędu mogą narazić na zarzut złamania dyscypliny finansów publicznych. Jak dodaje, "sytuacja jest trudna, ponieważ miasto wspiera protest nauczycieli". - Nie możemy być jednak namawiani do łamania prawa. Niemniej szukamy możliwości, które pozwolą rozwiązać tę sytuację - deklaruje rzecznik. Małgorzata Tabaszewska z biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa podkreśla, że w obecnie obowiązującym stanie prawnym nie ma możliwości wypłaty wynagrodzenia za czas strajku. - W naszej ocenie byłoby to naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Przepisy są tu jednoznaczne - za czas strajku wynagrodzenie nie przysługuje - wyjaśnia. Podkreśla jednak, że pieniądze, które nie trafią na konta nauczycieli biorących udział w strajku, nie zostaną w kasie miasta, tylko będą przeznaczone na wypłatę wynagrodzeń dla osób, które w czasie protestu zajmą się dziećmi. - Dyrektorzy szkół i przedszkoli, którzy mają obowiązek zapewnienia takiej opieki uczniom i przedszkolakom, będą musieli zatrudnić dodatkowe osoby lub wypłacić nadgodziny nauczycielom, którzy nie wezmą udziału w strajku - informuje Tabaszewska.Według danych ZNP, do strajku chce przystąpić prawie 80 proc. szkół, a według wyliczeń MEN - 60 proc. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.