Coraz mniej noworodków, coraz więcej wyjeżdżających za granicę młodych ludzi i ciągle rosnąca przeciętna długość życia okazują się zabójcze dla przyszłych emerytur. Tylko w ciągu 17 lat na Podkarpaciu prawie o 30 proc. zmniejszyła się liczba osób od 0 do 17 lat i niemal o 20 proc. zwiększyła grupa ludzi po 60. roku życia - podają "Super Nowości". Marcin Sławiński, dyrektor departamentu finansów w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, po raz pierwszy ujawnił dane, jakie na zlecenie ZUS opracował Główny Urząd Statystyczny. Liczby są przerażające. - Obecnie na jednego emeryta przypada czterech pracujących, w 2030 r. będzie ich już tylko dwóch, natomiast prawdziwy dramat nastąpi w 2050 r. Na 15 milionów osób pracujących będzie aż 11 milionów emerytów - mówi Sławiński. A wszystko przez zmiany demograficzne. Choć rok 2006 był rekordowy pod względem liczby urodzeń, to jednak w ciągu 20 lat liczba nowych obywateli Polski dramatycznie spadła. Na Podkarpaciu w 1990 r. urodziło się 35 tys. 623 dzieci, a w 2006 r. już tylko 20 tys. 281. Do tego z każdym rokiem coraz bardziej wydłuża się średnia życia Polaków. Dla kobiet wynosi 79,4 lat, dla mężczyzn 70,8. Już dzisiaj fundusz emerytalny w ZUS jest deficytowy i nie jest w stanie wypłacać emerytur jedynie ze składek, jakie do niego wpływają. Tylko w 2007 r. będzie potrzebnych 20 mld zł dopłaconych do emerytur z budżetu państwa, czyli z podatków wszystkich obywateli. W 2025 r. ta dopłata może sięgnąć 100 mld zł i żaden budżet tego nie wytrzyma. - Obecne pokolenie 20- i 30-latków musi mieć świadomość, że za kilkadziesiąt lat mogą spodziewać się bardzo niewielkich emerytur, a swoją starość muszą zabezpieczać sobie sami np. oszczędzając w III filarze - nie pozostawia złudzeń Andrzej Sawicki, ekonomista z Rzeszowa. Zdaniem Sawickiego, kompletne załamanie sytemu emerytalnego i zaprzestanie wypłaty jakichkolwiek emerytur raczej nigdy nie nastąpi, ale wszyscy musimy być przygotowani, że kolejne ekipy rządzące, chcąc wyrównywać braki w kasie ZUS-u, mogą nas obciążyć kolejnymi podatkami.