Nasza-klasa opróżni każdy barek
Sześciomilionowa społeczność Naszej-klasy wychodzi z internetu. Kolejne roczniki zajmują restauracje, by hucznie powspominać. I zmienić kulturę czasu wolnego - pisze "Dziennik".
Warszawska Oberża pod Czerwonym Wieprzem, gdzie ze ścian łypią Marks, Engels i Lenin, serwuje nie tylko polityczne, ale i szkolne sentymenty. W środku drewniane stoły, w menu - swojsko brzmiące "bliny Breżniewa" i "barszcz Przodownika Pracy". To właśnie tu stołeczni użytkownicy portalu Nasza-klasa.pl najchętniej organizują spotkania po latach.
- Można już mówić o fenomenie. Codziennie przyjmujemy 2-3 grupy z Naszej-klasy. Choć brzmi to niewiarygodnie, w zeszły weekend prawie cała restauracja była zajęta przez szkolne zjazdy - opowiada Anna Jaroszuk, menedżerka Oberży.
Pospolite ruszenie Naszej-klasy na Czerwonego Wieprza to tylko wierzchołek góry lodowej. Teraz cała Polska odnajduje starych kolegów w sieci i organizuje knajpiane nasiadówki. W zupełnie niewirtualnej rzeczywistości.
- Grupy z Naszej-klasy są podobne. Większość osób, które trafiają do nas w ramach klasowych spotkań, to ludzie w wieku 35-40 lat. Tacy, którzy skończyli szkołę kilkanaście lat temu - mówi Dariusz Skorupski, kierownik sali w Wielkopolskiej Zagrodzie w Poznaniu. Pęd nie obejmuje 60-latków - zajętych zawodowym finiszem i rolą dziadków. Spotkań nie organizują też 20-latkowie, którzy dobrze pamiętają, jak niewygodnie siedziało się w szkolnej ławce.
INTERIA.PL/PAP