Ze wspomnień jego znajomych układa się obraz człowieka niezwykle skromnego, ale znającego swoją wartość. Polityka oddanego sprawie polskiej i Pomorzu. Jego dziedzictwo nie może pójść na marne i musi być kontynuowane. Kazimierz Smoliński - radny z Tczewa Macieja Płażyńskiego znałem od 20 lat, od kiedy został pierwszym niekomunistycznym wojewodą gdańskim. Był świetnym politykiem i samorządowcem. Przez lata znajomości zawsze doskonale się rozumieliśmy w wielu sprawach, zapewne dlatego , że podobnie jak ja, nie należał do polityków "walczących", lecz szukających porozumienia. Myślę, że z tego powodu zrezygnował z liderowania Platformie Obywatelskiej. Maciej Płażyński był wielokrotnie na Kociewiu - w Tczewie przy różnych okazjach jako wojewoda, poseł, senator i marszałek. Oprócz wielu spotkań oficjalnych w urzędach, w jego biurze poselskim czy na Forum Gospodarczym bywał na koncertach (także współorganizowanych przez Niego), uczestniczył w uroczystościach patriotyczno-religijnych, mszach. Także bawił się - np. na uroczystościach Złotego Gryfa. W pamięci został mi moment jak na Balu Złotego Gryfa w 1995 r. Maciej tańczył Poloneza. Pamiętne są również ogromne protesty samorządowców przeciwko jego odwołaniu 1996 r. z funkcji wojewody gdańskiego zakończone wielotysięczną demonstracją w Gdańsku. Wspominam z ogromnym wzruszeniem liczne spotkania z Maciejem w czasie zarządzania Stocznią Gdynia , kiedy mogłem liczyć na jego pomoc. Potem także interesował losem stoczni, chciał dowiedzieć się o możliwościach rozwiązania problemów tej branży gospodarki. Działalność Macieja w Stowarzyszeniu Wspólnota Polska przynosiła mu satysfakcje, doskonale odnalazł się w tej roli. Żal, że Jego ambitne plany związane ze Wspólnotą nie będzie już realizować. Pożegnania Płażynskiego mieszkańców Starogardu Gdańskiego Jolanta Chabowska: To wielka tragedia dla Polski. Nikt nie przypuszczał, że prezydentura Lecha Kaczyńskiego zakończy się tak tragicznie. Dla Pomorza jest to również sytuacja trudna. Odszedł przecież człowiek znany i szanowany - Maciej Płażyński. Małgorzata Muller: Tragedia dotknęła nas wszystkich, wszystkich Polaków. Według mnie świat, a przynajmniej Polska i Polacy powinni się zmienić. Po tym wydarzeniu pozostaną na pewno inni, odmienieni. Jest to również wielka strata dla Pomorza, Maciej Płażyński to postać bardzo ważna. Kwidzynianie wspominają Macieja Płażyńskiego: Odszedł nasz Przyjaciel Marszałek Sejmu, poseł i senator, przewodniczący Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", ale przede wszystkim przyjaciel Kwidzyna i jego mieszkańców. Maciej Płażyński był jedną z osób, która zginęła w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Kwidzyńscy samorządowcy znali go bardzo dobrze. Wszyscy zgodnie twierdzą, że trudno uwierzyć w to, że już nigdy więcej nie odwiedzi miasta, które uznawał za wyjątkowe. Andrzej Krzysztofiak, burmistrz Kwidzyna: - To był bardzo ciepły i otwarty człowiek. Poznałem go podczas strajku w 1981 roku. Zachowałem nawet przepustki, które mi podpisywał, aby można było dostać się na teren objęty protestem. Wiele razy się spotykaliśmy. Bardzo angażował się w działalność, której celem była pomoc drugiemu człowiekowi, w tym osobom niepełnosprawnym. Bardzo angażował się w działalność Stowarzyszenia "Wspólnota Polska". Pamiętam jak zadzwonił kiedyś do mnie w sprawie przyjazdu na wakacje dzieci z Białorusi. Od razu podjęliśmy decyzję, aby przyjąć je do naszego miasta. Był wielkim przyjacielem Kwidzyna. Przyjeżdżał tutaj wiele razy. Razem z Bogdanem Borusewiczem, Marszałkiem Senatu, bardzo aktywnie pomagali w budowie Domu Polskiego w ukraińskim Barze, naszym partnerskim mieście. Działania te doprowadziły do tego, że komisja senacka przyjęła dokument, w którym zdecydowano o przekazaniu na budowę tego domu 1 mln zł. To wielka strata dla nas dla wszystkich. Jerzy Godzik, starosta kwidzyński - Macieja Płażyńskiego poznałem jak byłem burmistrzem Kwidzyna. Był on wówczas wojewodą gdańskim i wspólnie płynęliśmy pierwszym rejsem z Gdyni do Karlskrony. To był bodajże 1991 r. To bardzo ciepły, skromny i mądry człowiek. Wiele zrobił dla Kwidzyna. Działał na rzecz osób niepełnosprawnych. Gdy był Marszałkiem Sejmu spotykałem się z nim wiele razy. Szczególnie utkwiła mi w pamięci pewna wigilia. Pamiętam, że Maciej Płażyński miał okazję wrócić samolotem do Gdańska, aby zdążyć na wigilijną kolację. Zapytał wówczas, czy jako posłowie z tego regionu nie chcemy polecieć z nim. Skorzystałem wtedy z okazji. Gdyby nie ta propozycja, to nie dojechałbym na wigilię do domu. Samolot miał międzylądowanie na lotnisku w Malborku. Pamiętam, że wychodziłem jako pierwszy i jakiś oficer chciał złożyć mi meldunek, zamiast Marszałkowi Sejmu. Był bardzo życzliwym i pogodnym człowiekiem, o czym świadczy także ta propozycja lotu. Pamiętał zawsze o innych. Trudno uwierzyć w to, co się stało. (jk)