Podczas niedzielnego spotkania z dziennikarzami w Siemianowicach Śląskich kandydat wyraził nadzieję, że kampania będzie inna niż "zapowiadają". - Bo zapowiada się kampania brutalna, krótka, na teczki, haki i różnego rodzaju personalne ataki - powiedział. Sam deklaruje, że chciałby zerwać z tą starą polityką i zbudować zupełnie inny przekaz. - Rozmawiajmy o problemach ludzi, a nie partii politycznych. Ludzie dzisiaj chcą rozwiązywać swoje problemy, a my mamy im w tym pomóc, i ja to będę robił - oświadczył. Przekonywał, że Polacy potrzebują zmiany. Podkreślił, że jest przedstawicielem nowego pokolenia w polityce, w przeciwieństwie do polityków prawicy, którzy są w niej 20 lat i do tej pory "tylko się kłócili". Pytany o nastroje w SLD przed wyborami, odpowiedział, że w Sojuszu jest "duży optymizm", bardzo sprawnie przebiega zbieranie podpisów poparcia jego kandydatury. - Formacja się konsoliduje, bardzo mnie to cieszy i cieszę się z poparcia koleżanek i kolegów - oświadczył. - Wierzę głęboko, że zrobimy wielką niespodziankę - dodał szef Sojuszu. Dziennikarze pytali Napieralskiego, co się stanie, jeśli jednak nie odniesie sukcesu wyborczego. - Na razie walczymy o wygraną i wierzę, że to się stanie - zapewnił i oświadczył, że chce wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik wyborczy. Napieralski przyjechał do Siemianowic Śląskich, by złożyć kwiaty na grobie Barbary Blidy. Towarzyszyli mu m.in. partyjni koledzy oraz bliscy zmarłej. W niedzielę mija trzecia rocznica samobójczej śmierci byłej posłanki. Szef SLD powiedział, że marzy o jak najszybszym wyjaśnieniu wszystkich okoliczności tej sprawy. - Mogę obiecać jedno - że ja, moje koleżanki i moi koledzy nie spoczniemy, dopóki tej sprawy nie wyjaśnimy. To dla nas jest sprawa honoru, ale myślę, że i dla wszystkich Polaków sprawa najważniejsza, bo musimy się czuć w państwie bezpiecznie, a nie możemy się obawiać, że system nam zagrozi - powiedział Napieralski. Sprawę śmierci Blidy wyjaśniają prokuratura i sejmowa komisja śledcza.