- Polityka zagraniczna staje się elementem polityki wewnętrznej. W polityce zagranicznej wewnątrz kraju musi być consensus, porozumienie - podkreślił Napieralski na poniedziałkowej konferencji "Przyjazna Polska, otwarta na świat". W jego ocenie, ważne jest stworzenie wspólnej strategii polityki zagranicznej naszego kraju. - Ponad podziałami politycznymi, tak aby to była strategia rozłożona na lata, zgadzająca się z interesem narodowym. Nieważne, kto będzie rządzić, niech co do najważniejszych interesów Polski będzie zgoda, bo tak jest w innych krajach - podkreślił szef Sojuszu. Napieralski zwrócił uwagę, że o relacjach z Rosją wiele się mówi, ale "niewiele robi". - Mamy dwóch sąsiadów - Niemcy i Rosja. Z jednym i z drugim krajem łączy nas trudna i bolesna historia, ale jeśli chodzi o relacje z Niemcami udało się wypracować porozumienie między narodami. Tak dobrych relacji nie udało się wypracować z Rosją i tu jest wina partii prawicowych, które budowały swoje fundamenty na niechęci do Rosji - uważa Napieralski. Podkreślił też, że dziś, szczególnie w przygotowaniach do prezydencji brakuje mu wizji UE. - Ona przeżywa kryzys - kryzys gospodarczy, ale i wewnętrzny, instytucjonalny problem, co ma być dalej, co ma być za kilka, kilkanaście lat, jak Unia ma wyglądać, jaki ma być jej cel i idea - mówił Napieralski. Apelował też do premiera Donalda Tuska, aby określił swoje stanowisko wobec Karty Praw Podstawowych. Wiceszef sejmowej komisji spraw zagranicznych Tadeusz Iwiński mówiąc o relacjach Polski z sąsiadami podkreślił, że Sojusz docenia, iż w ciągu minionych czterech lat (rządów koalicji PO-PSL) relacje te poprawiły się. Według niego jednak Polsce potrzebne są trzy wielkie procesy pojednań - z Niemcami, z Rosją i z Ukrainą. Również Iwiński przyznał, że proces porozumienia i pojednania z Niemcami zaszedł najdalej. - Te doświadczenia trzeba wykorzystać w relacjach z Rosją i z Ukrainą - zaznaczył. W ocenie Iwińskiego, głównym partnerem gospodarczym Polski są "zdecydowanie Niemcy", którzy są też naszym podstawowym partnerem politycznym. Europoseł Bogusław Liberadzki, który przewodniczy polskim przedstawicielom w grupie Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim zwracał uwagę, że Polska jest niedoreprezentowana w dyplomacji europejskiej. Jak przypomniał, na 130 ambasadorów UE dwie pozycje są przewidziane dla Polski. - Dyplomacja państw narodowych będzie mniej ważna w niektórych obszarach, tracimy szansę, aby akcentować nasze sprawy - podkreślił. Liberadzki odniósł się też do rozszerzenia UE. - Zostaje kilka spraw otwartych: stan negocjacji z Turcją i co dalej. Tu nasz głos nie brzmi wystarczająco jednoznacznie. Stosunki z Ukrainą, jako państwem, przed którym stoi dylemat, czy wejść na drogę i proces wstępowania do UE i ryzykować pogorszenie stosunków z Rosją i jak UE może zrekompensować ewentualny taki skutek - mówił. Według Liberadzkiego w programie polskiego przewodnictwa w Radzie UE, które rozpoczyna się w lipcu, nie uwzględniono żadnej międzynarodowej inicjatywy charakterystycznej dla naszego regionu. - Może my wykreujemy międzynarodowy, dyplomatyczno-gospodarczy program dla Bałtyku - sugerował. Europoseł Marek Siwiec, odnosząc się do relacji transatlantyckich, ocenił z kolei, że dwie instytucje, których jesteśmy lojalnym członkiem - UE i NATO - przeżywają fatalny czas dla konstruowania przyszłości bezpieczeństwa i są w głębokim kryzysie. Jak argumentował, unijna służba zagraniczna nie ma jasnych imperatywów, które mogłaby realizować, a NATO jest w przededniu "pierwszej bardzo ważnej przegranej wojny w Afganistanie". Według Siwca przykład Libii z kolei pokazuje zupełną bezradność "komponentu europejskiego w działaniach zbrojnych". Jak podkreślił, w relacjach z USA Polska musi dbać o to by zachować bilateralne kontakty wojskowe. - Choć Ameryka nie zwraca uwagi na tą część Europy i nie będzie zwracać przez najbliższe lata - ocenił eurodeputowany.