Łupem złodzieja padło 50 tys. euro - podały nieoficjalnie PAP źródła w Europarlamencie. Serwis prasowy poinformował, że włamywacza nie złapano. Po południu, tuż po włamaniu, urzędnikom PE nie wolno było opuszczać budynku, gdyż policja podejrzewała, że włamywacz wciąż znajduje się na terenie unijnej instytucji. Jeden z urzędników powiedział PAP, że chodziło o "mężczyznę przebranego za kobietę, który ponoć był uzbrojony w pistolet". Później urzędnikom zezwolono na opuszczenie gmachu. Świadkowie, z którymi telefonicznie rozmawiała PAP, potwierdzili, że wokół oddziału banku ING wewnątrz budynku Europarlamentu panowało ogromne zamieszanie. "Wewnątrz banku jest około 10 policjantów, a także strażacy i pracownicy ochrony" - powiedział pracownik PE. Na drzwiach do banku przyklejono ręcznie napisaną informację: "Zamknięte". Agent ochrony ujawnił z zastrzeżeniem anonimowości, że doszło do rabunku.