" Nie mogli kierować swoimi czynami, bo nie wiedzieli, że strzelają w cywilne budynki" - piszą psychiatrzy. Ta opinia pośrednio pomogła szeregowcom, których sąd zwolnił z aresztu. Wykonanie rozkazu było pełne i nie pozwał na to czas ani moment, żeby z tym rozkazem polemizować - mówi mecenas Jacek Relewicz, który potwierdza, że prokuratura w przypadku jego klienta zmieniła kwalifikację czynu. Szeregowiec i jego koledzy mogą teraz liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary, podobnie jak dowódca plutonu, podporucznik Łukasz B. Było oddziaływanie talibów. W każdej chwili istniało realne zagrożenie - mówi ojciec oficera. Łukasz B. nie wyjdzie jednak z aresztu, podobnie jak trzech jego kolegów z kadry dowódczej. Ich zeznania są sprzeczne. Na dodatek jeden z nich, chorąży Jacek O. miał chodzić po afgańskiej wiosce i liczyć zabitych. Przypomnnijmy, że dwa dni temu sąd wojskowy zdecydował o zwolnieniu z aresztu trzech żołnierzy. Wyjdą na wolność w poniedziałek. Za kratami - co najmniej do połowy sierpnia - pozostanie czterech wojskowych. Wioska Nangar Khel została ostrzelana 16 sierpnia ubiegłego roku. Wskutek ostrzału osiem osób, w tym kobiety i dzieci, zginęło, a kilka zostało okaleczonych. Siedmiu żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego zatrzymano i aresztowano w listopadzie ubiegłego roku. Sześciu z nich prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia; jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi do 25 lat więzienia.