Według protestujących, w akcji uczestniczyło 26 funkcjonariuszy straży miejskiej oraz 4 policjantów. Ewa Stankiewicz szefowa stowarzyszenia 2010 na konferencji prasowej przekonywała, że te działania nie są przypadkowe. - Te działania władzy są obliczone na nękanie nas. Ja zapewniam panią Hannę Gronkiewicz-Waltz, że my podliczamy skrupulatnie koszty, na które ona nas naraża kradnąc naszą własność - powiedziała Stankiewicz. Szefowa Solidarnych 2010 zapowiedziała, że wystąpi na drogę prawną przeciwko prezydent Warszawy. Na konferencję prasową na Krakowskie Przedmieście przedstawiciele stowarzyszenia przynieśli następny biały namiot. Protestujący chcieli się także dowiedzieć od strażników miejskich dlaczego doszło do interwencji. Tymczasem warszawska straż miejska zaprzecza jakoby to ona usunęła namiot rozstawiony przed Pałacem Prezydenckim przez Solidarnych 2010. Monika Niżniak, rzecznik prasowy stołecznej straży miejskiej, powiedziała, że strażnicy pomagali tylko odpowiednim służbom w usunięciu namiotu. Podkreśliła, że to zarządca drogi zabezpieczył namiot, natomiast strażnicy ani nie dotknęli namiotu, ani żadnej rzeczy należącej do któregokolwiek z protestujących. Dodała, że interwencja przebiegała bardzo spokojnie, bez żadnych ekscesów, a strażnicy zgodnie ze swoimi kompetencjami udzielali asysty pracownikom samorządu lokalnego. Stowarzyszenie Solidarni 2010, którego kilku członków protestuje od niedzieli przed Pałacem Prezydenckim, domaga się dymisji premiera Donalda Tuska i postawienia rządu przed Trybunałem Stanu za "zdradę państwa, oddanie śledztwa ws. katastrofy w ręce Rosji". Chcą także m.in. powołania międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy. Przedstawiciele stowarzyszenia deklarują, że nie zamierzają zakończyć akcji protestacyjnej.