Tygodnik napisał w poniedziałek, że dzięki nieskutecznemu wnioskowi o aresztowanie Romana Polańskiego - złożonemu w ubiegłym tygodniu w Polsce przez Amerykanów - reżyser może już się czuć bezpiecznie w swym rodzinnym kraju. Przesłuchanie Polańskiego przez polską prokuraturę i wypuszczenie go po usłyszeniu zapewnień, że będzie stawiał się na każde wezwanie, uniemożliwia bowiem Amerykanom ponowne złożenie wniosku o areszt. Tygodnik napisał, że bezpieczeństwo Polańskiego na terenie Polski jego przyjaciele negocjowali od wielu miesięcy w Pałacem Prezydenckim."Nieprawdą jest, że w Kancelarii Prezydenta RP toczyły się jakiekolwiek negocjacje w sprawie stanowiska państwa polskiego wobec Pana Romana Polańskiego. Prezydent RP nie ma w tej kwestii żadnej roli do odegrania, gdyż prawo do ułaskawień dotyczy tylko prawomocnych wyroków sądów polskich, co nie ma miejsca w przypadku Pana Romana Polańskiego. Istotną rolę do odegrania ma prokuratura i rząd, w tym resorty sprawiedliwości i spraw zagranicznych" - napisała kancelaria prezydenta. Także doradca prezydenta prof. Tomasz Nałęcz zapewnił w rozmowie z PAP, że nikt z kancelarii prezydenta "żadnych negocjacji w sprawie obecności Romana Polańskiego w tych w dniach w Warszawie nie prowadził". "I nie mógł prowadzić" - podkreślił. Prezydent był informowany o przygotowaniach do otwarcia muzeum, bo życzliwie patronował jego budowie i przygotowaniu ekspozycji, ale nie znał listy gości zaproszonych na uroczystość - dodał Nałęcz. Jak zaznaczył, wiązanie obecności Polańskiego na uroczystości otwarcia muzeum z prezydencką kancelarią jest nieporozumieniem. W porannym programie w TVN24 prezydencki doradca powiedział, że z punktu widzenia polskiej historii prokurator amerykański wykazał się "absolutną ignorancją", wnioskując o zatrzymanie reżysera - dziecka Holocaustu - w dniu otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich. Moja wypowiedź, to nie był komentarz Kancelarii Prezydenta RP, ale mój jako historyka - zapewnił Nałęcz. Zwrócił uwagę, że amerykański wymiar sprawiedliwości, "dla którego sprawa się nie przedawniła i jest niezałatwiona, konsekwentnie zmierza do sprowadzenia Polańskiego do USA, postawienia go przed sądem i ukarania za czyn sprzed trzydzietukilku lat". Nałęcz zaznaczył, że "są to sprawy pozostające w gestii prokuratury i rządu, w tym resortów sprawiedliwości i spraw zagranicznych". Do doniesień tygodnika odniosła się też wcześniej premier Ewa Kopacz. Zapewniła, że nic nie wie o gwarancjach nietykalności dla Romana Polańskiego, o których napisał tygodnik. "Uważam, że polscy obywatele, szczególnie w przypadku przestępstw, które dawno się przedawniły, nie powinni podlegać ekstradycji" - oceniła premier. Władze Stanów Zjednoczonych wystąpiły do Polski o aresztowanie 80-letniego dziś Polańskiego, który formalnie jest poszukiwany przez Interpol i objęty międzynarodowym nakazem poszukiwania w celu aresztowania i ekstradycji. W 1977 r. reżyser został zaocznie uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer). Przed ogłoszeniem wyroku potajemnie opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej z nim ugody. USA skierowały wniosek w związku z informacją, że Polański przybył do Warszawy na uroczystość otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich (która odbyła się w ubiegłym tygodniu). To nie pierwszy taki wniosek USA. Poprzednio występowano o to do Polski w 2010 r., gdy szwajcarski resort sprawiedliwości odmówił ekstradycji Polańskiego do USA. Już wtedy prokuratorzy w Los Angeles i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości w Waszyngtonie oświadczyli, że będą dalej ścigać reżysera. W ubiegłym tygodniu Roman Polański stawił się w krakowskiej prokuraturze; po jego przesłuchaniu prokurator uznał, że zbędne jest stosowanie aresztu na wypadek ewentualnego postępowania ekstradycyjnego w tej sprawie - poinformował wówczas PAP rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk. W lipcu 2010 r. Prokuratura Generalna uznała, że ewentualne wydanie przez władze polskie Romana Polańskiego innemu państwu jest niemożliwe z powodu przedawnienia karalności jego czynu w polskim prawie. "Ta opinia ma znaczenie, ale nie jest wiążąca" - powiedział Martyniuk.