Kaczyński w wywiadzie dla portalu onet.pl mówił, że "niedawno było dwudniowe posiedzenie Sejmu, a trzeciego dnia sejmowych obrad nie było, bo klub PO zaplanował spotkanie w Kazimierzu". - Marszałek skrócił posiedzenie Sejmu ze względu na potrzeby PO. (...) Przypomnę o tym, że przed katastrofą smoleńską poprosiliśmy marszałka Komorowskiego, żeby nie skracał posiedzenia Sejmu, tylko żeby przeniósł głosowanie na wieczór dnia poprzedniego, by pewna grupa naszych posłów mogła pojechać na uroczystości do Katynia pociągiem - relacjonował. - Komorowski odmówił. Nie dał żadnej odpowiedzi i głosowanie się odbyło. W związku z tym trzy osoby poleciały samolotem do Smoleńska i dzisiaj nie żyją. Gdyby marszałek Komorowski nie był taki małostkowy - bo marszałkowanie Komorowskiego było strasznie małostkowe, w czym Schetyna szczęśliwie jest od niego dużo lepszy - to te trzy osoby by dzisiaj żyły. Co najmniej trzy - mówił Kaczyński. Jak dodał, ma na myśli Aleksandrę Natalii-Świat, Grażynę Gęsicką i Stanisława Zająca. Nałęcz powiedział w niedzielę w Radiu ZET, że "to jest superobrzydliwe". - W tej poetyce można by powiedzieć, że winien tych dziewięćdziesięciu śmierci jest prezydent Kaczyński, bo postanowił lecieć do Katynia. Przecież to jest absurd, tak nie wolno mówić, słów brakuje na tego rodzaju wypowiedzi - zaznaczył doradca prezydenta. Poseł PO Andrzej Halicki uznał wypowiedź Kaczyńskiego za "obrzydliwy sposób uprawnia polityki". - Myślę, że mamy wszyscy tego dosyć, (...) przekroczona została granica nie tylko etyczna, ale i nawet prawna w wielu oskarżeniach - mówił. Jak wyliczał, "za daleko idą te oskarżenia o odpowiedzialności, o zdradzie stanu, zdradzie państwa, współpracy z wrogiem, o działaniu na zlecenie". Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił, że "małostkowość pana marszałka Komorowskiego była faktem, przemysł pogardy też był faktem". Jak dodał, możliwe, że nie doszłoby do katastrofy, gdyby nie rozdzielenie wizyt w Katyniu premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Gdyby tam 10 kwietnia był premier Putin, to pewnie by nie doszło do tej sytuacji - mówił. Posłanka PJN Elżbieta Jakubiak nie chciała komentować wypowiedzi Kaczyńskiego. Jak mówiła, katastrofa smoleńska stała się przedmiotem kampanii politycznej zarówno PiS, jak i PO. - Nie zamierzam komentować każdego słowa Jarosława Kaczyńskiego, bo traktuję go jako rodzinę i rodziny mówią bardzo różne rzeczy - mówiła. Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski mówił, że może "zrozumieć takie wypowiedzi emocjonalne wdów po osobach, które zginęły pod Smoleńskiem, nawet jeśli mówią rzeczy niedorzeczne, to im trzeba więcej wybaczyć, bo ból jest bardzo wielki". - Ale nie może tego robić żaden polityk, a jeżeli tenże polityk próbuje uderzać czy uderzył bardzo w prezydenta RP to jest to skandaliczna wypowiedź, nie mogą mieć takie rzeczy miejsca - zaznaczył Żelichowski. - Znajdźmy jakąś inną płaszczyznę walki politycznej, ale w żaden sposób nie próbujmy przy tych trumnach robić polityki - apelował. Oburzenia nie krył również europoseł SLD Marek Siwiec. - Problem dzisiaj nie dotyczy smutku po nieobecnych i (ich) wspomnieniu, tylko dotyczy jakiejś wyjątkowej bezczelności, którą prezentuje pan Kaczyński, dlatego, że obciążanie akurat odpowiedzialnością pana Komorowskiego jest ohydne i absurdalne - podkreślił. Jak ocenił, "pan Kaczyński robi to cynicznie", "raz w tygodniu musi się ukazać ohydna wypowiedź, która bulwersuje" - mówił.