- Jestem coraz bardziej zawiedziony raportem MAK. Stronie polskiej zależy na dobrych stosunkach z Rosją, ale nie za cenę naszych interesów - dodaje prezydencki doradca. Konrad Piasecki: Rosjanie mówią, z raportem MAK już nic nie zamierzamy zrobić. My jedyne co możemy zrobić to demonstrować bezradność? Tomasz Nałęcz: - Możemy wyjaśnić kompetentnie, rzeczowo, w sposób przekonywujący dla świata sami tą katastrofę. Pytanie, czy świat po raporcie MAK chce jeszcze nas słuchać. - Jeśli nasze wyjaśnienie będzie merytoryczne i przekonywujące, to na pewno. Mówię zwłaszcza o tym świecie lotniczym, bo przecież cały świat lata też nad Rosją i chce wiedzieć, jakie są warunki latania nad Rosją. A na tym szczeblu polityczno-dyplomatycznym wywierać jakieś naciski na Rosjan? Namawiać ich, przekonywać, apelować, żądać żeby jeszcze coś z tym zrobili? - Przede wszystkim mieć jednak zakończone śledztwo, twarde dowody na stole. Myślę, że trzeba jednak poczekać. Ze względów politycznych niektórzy politycy chcą stworzyć wrażenie, że oto kolejna ekspertyza rozmów w kokpicie jest takim przełomem w tym śledztwie. No przecież nie jest. A pan by też powtórzył słowa prezydenta sprzed mniej więcej roku, że przyczyna katastrofy jest "arcyboleśnie prosta"? - Powtórzyłbym, bo przecież jest już sprawozdanie i to od wielu miesięcy komisji pana ministra Millera. Zła pogoda, błędy przy podchodzeniu do lądowania i złe naprowadzanie. No właśnie, bo pojawiły się pytania o naprowadzanie, o działania wieży, o to, czy wydano zgodę na lądowanie słusznie, czy Biuro Ochrony Rządu nie zawiodło. Z tej "arcyboleśnie prostej" okazało się, że ona może być "arcyboleśnie" złożona prawda o przyczynach katastrofy. - No ale jednak przy całej złożoności sprawy i przy złożoności tego dramatu, to wyjaśnienie jest dosyć proste. Człowiek zawiódł. I po stronie polskiej, i po stronie rosyjskiej. A nie zawiodło nas w tej całej historii zaufanie do Rosjan? - Ale w jakim sensie? Zaufanie, mówię o wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Że myśmy za bardzo zawierzyli w ich czyste intencje i w to, że oni są, no że będę równoprawnym partnerem i równoprawnym graczem? - Panie redaktorze, na pewno Rosjanie mieli tutaj przewagę, bo to jest wielkie państwo, gdzie katastrofy różnego rodzaju zdarzają się znacznie częściej, niż w Polsce. Mają specjalne ministerstwo do tych kwestii. Dla nas to było pierwsze tak wielkie, bolesne doświadczenie. I to co mieli wygrać, to wygrali. I to co chcieli zrobić, to zrobili. - Natomiast też powiedzmy, żeby jakoś nie budować przekonania o jakimś polskim kompleksie. Katastrofa wydarzyła się na terytorium Rosji i państwo zawsze ma przewagę taką w tych sytuacjach. Ale może dzisiaj, zamiast nieustająco ocieplać stosunki z politykami rosyjskimi, czas powiedzieć - zawiedliśmy się na was, przyjaciele Moskale. - Na pewno stronie polskiej zależy na dobrych, ciepłych stosunkach z Rosją, ale przecież nie za cenę naszych interesów. Zwłaszcza w tak dramatycznej sprawie. Tutaj nikt nie ustępuje. A zawiedliśmy się? - To zobaczymy, panie redaktorze. Ja nie jestem człowiekiem, który zna się na prawie lotniczym. Nie powiedziałbym pan dzisiaj - zawiedliśmy się? - Mogę powiedzieć z całą pewnością, że jak widzę postępy w polskim śledztwie, to jestem coraz bardziej zawiedziony rosyjskim raportem sporządzonym przez MAK. Oczywiście tak. Tak, zawiedliśmy się? - Tak, oczywiście. Przecież to polskie wyjaśnienie pokazuje, że tamto było pospieszne i nierzeczywiste. Panie profesorze, czy do prezydenta trafił już wniosek o odwołanie szefa prokuratury wojskowej? - Na pewno nie. Podejrzenia, że prezydent z sympatią, nostalgią i wsparciem odnosi się do gen. Parulskiego są spekulacją jeno czy prawdą? - Prezydent odnosi się z taką samą sympatią, jeśli już mierzyć stopień sympatii, do pana prokuratora generalnego Seremeta i do pana prokuratora wojskowego gen. Parulskiego. Z taką samą, nawet po tym, co powiedział Parulski? - Prezydent rozmawiał z obydwoma. Proszę zwrócić uwagę, najpierw rozmawiał z prokuratorem generalnym, potem chciał też usłyszeć wyjaśnienia gen. Parulskiego. Prezydent jest zwolennikiem porozumienia i zgody. Z niepokojem obserwował, i to już od dłuższego czasu, tę wymianę ciosów między dwoma prokuratorami. Ale szczerze mówiąc, wierzy pan w zgodę między dwoma panami? - Wierzę. Wierzy pan, że po tym, co się wydarzyło prokurator Seremet powie - "nic się nie stało"? - Nie, nie. To, że się nic nie stało, to nikt nie powie. Bo coś się stało. Ale żyję już wystarczająco długo na tym świecie, żeby wierzyć, że niejedno małżeństwo po przejściach, które jednak trwa, jest trwalsze niż małżeństwo wynikające z młodzieńczej, seksualnej fascynacji. I myśli pan, że młodzieńczość młodzieńczością, a po półtora roku małżeństwo Parulski - Seremet już się na tyle zgrało, że są w stanie przejść nad kryzysem do porządku dziennego? - Na pewno będzie to małżeństwo po przejściach, jeśli pamiętając o przejściach, bo tu bardzo wiele zależy od obu panów, zwłaszcza pana prokuratora generalnego Seremeta, obaj panowie zadeklarują dalej wolę tego związku, to myślę, że może być to trwałe, zahartowane przejściami małżeństwo. A jeśli nie zadeklarują? Jeśli do prezydenta trafi wniosek od Seremeta? - To będzie zupełnie nowa sytuacja i na pewno prezydent ją rozważy i podejmie stosowną decyzję. Czy w wojnie rządu, lekarzy i aptekarzy, Bronisław Komorowski staje po którejś ze stron? - Podobnie jak w przypadku prokuratury jest za zgodą. Ale tu zgody już być nie może, tzn. może - jeśli się ustąpi i lekarzom, i aptekarzom. Dzisiaj lekarzom się ustąpiło. Pytanie: ustępować aptekarzom czy nie? - Tu też w grę wchodzą interesy państwa. W służbie zdrowia dzielone są ogromne pieniądze. Tu trochę aptekarze są ofiarą ustępstwa lekarzom, bo ktoś musi tę kasę kontrolować. Pytanie, czy w Senacie nie zmienić tej ustawy tak, żeby dać zadość i postulatom lekarzy, ale i aptekarzy? - Tu jest jeszcze większy kłopot. Nawet jeśli by się zrozumiało racje aptekarskie - ja na przykład należę do osób, które je rozumieją - to mamy kłopot z procedurami legislacyjnymi. Nie można w Senacie wykroczyć poza materię ustawy. Proste pytanie - jeśli do prezydenta trafi ta poprawka ustawy w wersji takiej, jak jest dzisiaj, czyli bardziej prolekarska niż proaptekarska, zostanie podpisana? - Zobaczymy, w jakim kształcie trafi. Jeśli byłby kształt budzący wątpliwości prezydenta, to na pewno będą konsultacje, czy prezydenta, czy pani minister Wójcickiej. O decyzji ostatecznej prezydenta nic nie można powiedzieć. To na koniec pytanie o plotki nt. Grzegorza Schetyny jako szefa Kancelarii Prezydenta. Plotka? - Nie wyobrażam sobie Sejmu, Platformy Obywatelskiej, bez czynnej partyjnej aktywności Grzegorza Schetyny, a praca w Kancelarii Prezydenta oznaczałaby partyjny out. Nie, to taka sama prawdziwa plotka jak, że przyjdzie pan poseł Rybicki i zastąpi Jacka Michałowskiego. Przyszedł, więc okazało się, że w tej plotce okazało się, że jakaś cząstka prawdy była. - Nie, to absolutna plotka.