Jak napisała "Gazeta Wyborcza", akademia kształci studentów w kilkudziesięciu małych miastach, choć nie ma do tego prawa. Problem z AHE ciągnie się już od siedmiu lat. Mimo to absolwenci uczelni mogą spać spokojnie - nie stracą zdobytych tytułów. - Dyplomy nabyte podobnie jak prawa nabyte są niepodważalne - powiedział reporterowi RMF FM rzecznik ministerstwa Bartosz Loba. Resort po siedmiu latach skarg i bojów z uczelnią rozpoczął procedurę jej likwidacji - odebrania uprawnień szkoły wyższej. Uczelnia przygotowała plan naprawczy, ale mimo to wciąż rekrutuje studentów do miejsc, gdzie nie może prowadzić zajęć. - Prowadzenie działalności dydaktycznej poza miejscami nieuprawnionymi do takowej działalności nasila się i nie jest likwidowane - zaznaczył Loba. Dlatego ministerstwo ostrzega na razie tylko w internecie przyszłych studentów przed łódzką akademią. Jak podała "Gazeta Wyborcza", AHE bez zgody resortu nauki i szkolnictwa wyższego potworzyła w całej Polsce punkty informacyjno-rekrutacyjne. Nie służą one jednak rekrutacji - tam się studiuje. Co więcej, poważna część zajęć jest fikcją - studenci nie widzą swoich wykładowców i nie korzystają z bibliotek, mimo że płacą słono za swoją naukę (roczny koszt nauki w Manchesterze to 1,8 tys. funtów, w kraju - ok. 3,6 tys. zł).