- Już w trakcie badań prenatalnych okazało się, że serce Maksia bije zbyt wolno. Dziecko miało wrodzony blok przedsionkowo-komorowy, czyli jego serduszko nie kurczyło się wystarczająco szybko - wyjaśnia dr Jacek Pająk, kierownik oddziału kardiochirurgii GCZD w Katowicach. Dodaje, że najpierw leczono chłopca farmakologicznie, ale ta terapia nie przyniosła efektów. Konieczne było wszczepienie rozrusznika.To była trudna operacja - przyznaje kardiochirurg dr Michał Buczyński. - Struktury takiego małego dziecka nie są jeszcze w pełni rozwinięte. Skóra jest cieńsza, klatka piersiowa jest bardzo delikatna. Te powłoki mogą się bardzo łatwo uszkodzić, a potem nie ma możliwości, żeby to naprawić - wyjaśnia lekarz. Maksio dostał najmniejszy rozrusznik dostępny na rynku. Jego mama, pani Bernadetta jest szczęśliwa, że już wkrótce z synkiem będzie w domu. Widzi ogromną różnicę w tempie rozwoju dziecka. Kiedy Maksio leżał w inkubatorze w samej pieluszce, był przezroczysty, bez sił na jedzenie, na oddychanie. Teraz, kiedy trzymam go na rękach, czuję, że jest cięższy, bardziej żywotny, ciekawy świata - mówi mama Maksia. Maks będzie musiał korzystać z rozrusznika do końca życia. Urządzenie co pewien czas będzie musiało być wymieniane. Anna Kropaczek