- Zmiana projektu pozwoli zmniejszyć koszty i wykorzystać prawie gotowy kadłub, co z kolei zaangażuje polski przemysł stoczniowy, który dzięki temu będzie miał możliwość wyjścia z trudnej sytuacji - argumentuje Ministerstwo Obrony Narodowej. Jeszcze w lutym stanowisko ministerstwa było inne. Po spotkaniu podsumowującym 100 dni rządu premier zapowiadał: - Mimo oporów w marynarce i problemów z przyszłością Stoczni Marynarki Wojennej utrzymywanie tego projektu nie ma sensu. Minister obrony Tomasz Siemoniak potwierdzał: - Projekt nie będzie kontynuowany. Co się zmieniło od tej pory? Pewne jest, że przez ponad pół roku nie znalazł się chętny na zwodowany w 2009 r. kadłub, który stoi w doku. Koszt utrzymania kadłuba przez ten czas MON szacuje na poziomie 1 mln złotych. Na samą jego ochronę wydano 100 tys. złotych. Jednak, jak argumentuje MON, zarówno zrezygnowanie z projektu budowy fregaty w lutym, jak i decyzja z końca września, aby z kadłuba powstał okręt patrolowy, mają silne podstawy ekonomiczne. Koszt ukończenia projektu jako fregaty MON szacuje na poziomie 1,1 mld złotych. Tymczasem koszt ukończenia kadłuba jako patrolowca, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z obecnym planem, wyniesie około 250 mln złotych. Okręt trzeba jeszcze wyposażyć w niezbędne systemy łączności i nawigacji oraz uzbrojenie. Na ten moment nie ma też ostatecznego wykonawcy. Od czasu, gdy w listopadzie 2001 roku Marynarka Wojenna zawarła ze Stocznią Marynarki Wojennej umowę na budowę siedmiu korwet typu Gawron, wydano (wraz zakupem niemieckiej licencji) ponad 400 mln złotych. Projekt, który powstał na fali entuzjazmu po wejściu Polski do NATO i przed wojną w Iraku i Afganistanie, zakładał powstanie siedmiu fregat. Potem dwóch, potem już tylko jednej. Zmieniali się dowódcy Marynarki Wojennej, ministrowie obrony i rządy. W 2011 r. Stocznia Marynarki Wojennej przeszła w stan upadłości. "Wycofanie się (z projektu budowy korwety - przyp. red.) oznacza, że będziemy mieć tylko najdroższą morską motorówkę świata" - powiedział w grudniu 2011 r. w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" minister obrony Tomasz Siemoniak. I dodał: "Nie bez powodu tą sprawą zajmuje się prokuratura". - Decyzja o kontynuacji budowy była złożonym procesem analityczno-planistycznym. Należy pamiętać, że w grę wchodzą duże środki już ulokowane w tym projekcie. Po długiej analizie decyzja o kontynuowaniu budowy patrolowca na bazie tego kadłuba jest prawdopodobnie najlepszą alternatywą kontrastującą z przekazaniem go do złomowania - tłumaczy teraz ppłk Jacek Sońta, rzecznik prasowy MON. W październiku 2012 r. Prokuratura Wojskowa w Poznaniu dalej zajmuje się sprawą projektu 621. ML