Naczelna Rada Lekarska zaapelowała też w piątek o zmniejszenie biurokracji, "aby skrócić kolejki do świadczeń zdrowotnych, zapewnić pacjentom wyższy poziom opieki zdrowotnej, a pracownikom medycznym - warunki, w których będą mogli oni lepiej spełniać swą misję pomocy pacjentom". "Samorząd lekarski niezmiennie deklaruje chęć współpracy w przeprowadzaniu reform, które będą podnosiły poziom opieki zdrowotnej Polaków, bowiem dotychczasowe oraz aktualnie przygotowywane próby naprawy systemu ochrony zdrowia pozostają bezowocne, a w konsekwencji nie przynoszą poprawy sytuacji pacjentów ani osób wykonujących zawody medyczne" - napisano w apelu. "Potrzebne są pilnie inne rozwiązania" NRL przypomniała także o swoim apelu sprzed dwóch tygodni, w którym zwróciła się do lekarzy o ograniczenie gotowości do świadczenia pracy i wykonywania świadczeń zdrowotnych (również w ramach umów cywilnoprawnych) do maksymalnie 48 godzin w tygodniu. "Apel ten podyktowany był troską o jakość udzielanych pacjentom świadczeń zdrowotnych, a także o zapewnienie możliwości regeneracji sił przez lekarzy, którzy są nadmiernie obciążeni pracą. Problemy niedostatków i błędów systemu ochrony zdrowia nie mogą być rozwiązywane poprzez oczekiwanie od lekarzy pracy ponad siły, obniża to bowiem bezpieczeństwo pacjentów oraz grozi uszczerbkiem dla zdrowia lekarzy i brakiem czasu dla rodziny. Potrzebne są pilnie inne rozwiązania służące poprawie sytuacji" - podkreśliła NRL. Radziwiłł: To skandaliczne i haniebne Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł powiedział w środę, że zapowiedzi, iż lekarze będą pracować mniej, odbiera jako uderzenie w podstawy w etyki lekarskiej. "Wezwania do - de facto - redukcji pracy w stosunku do pracowników służby zdrowia, zwłaszcza lekarzy, uważam za skandaliczne i haniebne. Odbieram zapowiedzi, że lekarze będą pracować mniej, jako uderzenie w podstawy etyki lekarskiej. Mam nadzieję, że to nigdy się nie zdarzy" - mówił Radziwiłł. Premier Szydło zapewnia, że "dotrzyma słowa" Pod koniec października na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego premier Beata Szydło wskazała, że program zmian w ochronie zdrowia skupia się na pacjencie. "Przy całym szacunku i poszanowaniu dla oczekiwań wszystkich grup zawodowych, zmian strukturalnych, oczekiwań ze strony samorządowej (...), tym centrum naszych zainteresowań jest pacjent. I wszyscy chcemy - i państwo, i my, i pan minister, i pan prezydent - żeby służba zdrowia w Polsce działała dobrze. Żeby była dostępna dla każdego, żeby była profesjonalna, żeby każdy, kto tej pomocy potrzebuje, mógł na nią liczyć jak najszybciej, i żeby był pewny, że zawsze tę pomoc otrzyma. I to jest fundament, który legł u zmian, które zaproponowaliśmy" - powiedziała premier. "Czy 6 proc. PKB to jest mało na służbę zdrowia? Ja również życzyłabym sobie, ba, żeby było nie 6,8, ale może 10 proc. Żeby było jeszcze więcej. Ale i państwo, i my zdajemy sobie sprawę z tego, że w tej chwili to jest maksymalny poziom, który możemy zaproponować. Ale to jest poziom, który przy reformie i zmianie systemu, uszczelnieniu tego systemu, zabezpieczy to wszystko, o czym mówimy. Czy można to zrobić wcześniej, w krótszym okresie? Chcielibyśmy. Ale jesteśmy realistami. (...) Ja dotrzymuję słowa i dotrzymam je również, jeżeli chodzi o reformę służby zdrowia" - zadeklarowała premier. Stopniowy wzrost nakładów na ochronę zdrowia W środę sejmowa komisja zdrowia opowiedziała się za rządowym projektem przewidującym stopniowy wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB w 2025 r. Minister Radziwiłł oszacował, że w ciągu 10 lat na podstawie tej ustawy do systemu ochrony zdrowia trafi dodatkowe 500 mld zł. Olga Zakolska