Wyrazy współczucia przekazali Polsce przedstawiciele najwyższych władz Ukrainy, premier Arsenij Jaceniuk i minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. W Kijowie ofiary dwóch tragedii wspominano podczas mszy świętej w kościele rzymskokatolickim pod wezwaniem św. Aleksandra, a następnie na cmentarzu ofiar NKWD w lesie w podstołecznej Bykowni. Znajduje się tam otwarty w 2012 roku polski cmentarz wojenny, gdzie spoczywa prawie 3,5 tys. polskich ofiar zbrodni katyńskiej, zabitych z rozkazu Józefa Stalina. Uroczystości odbyły się także w innych polskich skupiskach na Ukrainie m.in. we Lwowie, Żytomierzu, Winnicy i na Cmentarzu Ofiar Totalitaryzmu w Piatichatkach pod Charkowem. Spoczywa na nim 4300 zamordowanych przez NKWD oficerów Wojska Polskiego, jeńców wojennych z obozu w Starobielsku oraz z innych sowieckich więzień. Wyrazy współczucia rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej przekazał w niedzielę premier Jaceniuk, który w godzinach popołudniowych poinformował o swej decyzji o odejściu ze stanowiska. Jaceniuk przypomniał, że Lech Kaczyński z małżonką i przedstawicielami elit swojego kraju zginęli w drodze do Katynia. "W okresie 70 lat w jednym miejscu doszło do dwóch tragedii narodu polskiego" - napisał na swoim profilu na Facebooku. "Łączymy się w tym dniu w smutku z bratnim polskim narodem i wyciągamy doń rękę w geście przyjaźni i szczerego wsparcia. Łączymy się w walce o naszą wolność i przeciwko nowym katastrofom, które grożą nam ze wschodu" - podkreślił Jaceniuk. Szef ukraińskiego MSZ Klimkin napisał na Twitterze, że w Smoleńsku jego kraj stracił oddanych przyjaciół. "Wraz z narodem polskim chylę czoło przed pamięcią ofiar tragedii smoleńskiej. Sześć lat temu zginęli tam wierni przyjaciele Ukrainy" - czytamy. Z Kijowa Jarosław Junko