Projekt uchwały złożyli opozycyjni radni z Prawa i Sprawiedliwości. Przewodniczący Rady Miasta Wieczesław Augustyniak zdecydował o odrzuceniu projektu z powodów formalnych. - Mówiłem od dawna, że ich wniosek jest pozbawiony mocy prawnej - dodał. Zgodnie z przepisami, żeby projekt uchwały w sprawie referendum mógł być rozpatrywany na forum rady musi się pod nim podpisać co najmniej 25 proc. składu rady; w przypadku Sopotu powinno być tam sześć podpisów, a jest tylko pięć. Przewodniczący sopockiej rady uważa, że miasto jest "dobrze i w profesjonalny sposób rządzone" i nie widzi "konieczności zakłócania tego?. Sopocki radny PiS, Piotr Meler powiedział dziennikarzom, że "ubolewa, że tak się stało". - Teraz będziemy czekać; śledztwo prokuratury nabiera tempa i mamy nadzieję, że szybko pojawią się zarzuty i wówczas albo sam prezydent uzna, że jest czas najwyższy złożyć mandat, albo radni (PO lub "Samorządności" popierających Karnowskiego - red.) wreszcie poczują się do tego, żeby wesprzeć wniosek, aby mieszkańcy mogli się wypowiedzieć w tej sprawie - powiedział. Meler poinformował, że sopockie PiS rozważa zorganizowanie akcji zbierania podpisów mieszkańców pod wnioskiem o zorganizowanie referendum. - Ale być może sprawa rozwiąże się wcześniej, bo pojawią się zarzuty prokuratorskie - dodał. PiS żąda ustąpienia Jacka Karnowskiego ze stanowiska prezydenta miasta od lipca, czyli od momentu, kiedy sopocki przedsiębiorca zarzucił Karnowskiemu żądanie łapówki. Prezydent Karnowski powiedział dziennikarzom, że "cała sprawa jest za bardzo rozdmuchana". - Myślę, że za bardzo komuś zależy żebym odszedł. PiS powinno wygrać wybory w mieście - czego raczej im nie wróżę - i wtedy przejmować władzę a nie krzyczeć - podkreślił. Sprawę związaną z Karnowskim prowadzi gdańskie biuro Prokuratury Krajowej. Do tej pory prezydent Sopotu nie był przesłuchiwany. Prokuratura postawiła natomiast zarzuty Danucie Z., konserwator zabytków w sopockim magistracie. Według ustaleń śledczych, urzędniczka złożyła fałszywe zeznania i poświadczyła nieprawdę w dokumentach. Podrobione pismo miało ochronić prezydenta Sopotu.