Jak powiedziała Kuryłowicz, pod Pałacem Prezydenckim powinien się znaleźć jakiś znak przypominający o katastrofie oraz o tym, co działo się w tym miejscu przez następne dni. - Byłby to symbol tego, co działo się pod Pałacem Prezydenckim po 10 kwietnia. Ten plac stał się miejscem integracji ludzi, którzy przychodzili przeżywać tam swoją żałobę. Poza tym pałac był miejscem pracy prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz zamieszkania jego i jego żony Marii, a także miejscem pracy ludzi, którzy także w tej katastrofie zginęli - tłumaczyła architekt. Kuryłowicz w latach 2000-2008 była dyrektorem programu roboczego Międzynarodowej Unii Architektów (UIA) z siedzibą w Paryżu o nazwie "Spiritual Places" (ang. miejsca duchowe). W tym czasie eksperci badali m.in. pomniki, świątynie i miejsca pamięci na całym świecie. Architekt podkreśliła, że pomniki poświęcone tragicznym wydarzeniom spełniają w pewnym sensie terapeutyczną rolę, pomagając społeczeństwu uporać się z przeżytą traumą. - Jest bardzo wiele przykładów, a pomniki te są naprawdę bardzo różne - mówiła. Wymieniła m.in. zaprojektowany przez Mayę Lin Vietnam Veterans Memorial w Waszyngtonie, zbudowany w latach 80., stojący w parku Mall, w pobliżu pomnika Lincolna. Pomnik ten, poświęcony pamięci żołnierzy amerykańskich poległych w wojnie wietnamskiej, to gładki czarny mur z nazwiskami żołnierzy. Wtedy to był nowatorski pomysł, później twórcy wielu pomników, upamiętniających tragiczną śmierć wielu osób, inspirowali się tą formą. Inaczej wygląda polski Pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie, stojący u zbiegu ulic Muranowskiej i gen. Władysława Andersa w Warszawie, autorstwa Maksymiliana Biskupskiego. Jest to otwarty, umieszczony na torach wagon kolejowy wiozący krzyże łacińskie i prawosławne, nagrobki żydowskie i muzułmańskie, symbolizujące wielonarodowość ofiar. Przed Pałacem Prezydenckim nie może stanąć żaden tak wielki obelisk. - Każda przestrzeń ma swoje uwarunkowania, w tym przypadku związane z jego kształtem historycznym i ochroną konserwatorską - podkreśliła architekt. Jej zdaniem, nie oznacza to jednak, że nie można umieścić tam estetycznego i jednocześnie adekwatnego do skali katastrofy pomnika. - Przecież to może być zupełnie płaska forma. Nie musi mieć żadnej formy zajmującej przestrzeń. To mogą być np. ślady, odciski w ziemi. Można też zainspirować się tablicami nagrobnymi, takimi jakie spotyka się w posadzkach gotyckich kościołów. Po takich płytach się chodzi, co sprawia, że osoby, upamiętnione nimi, wciąż żyją w myślach stąpających po tych płytach ludzi. A przecież o to chodzi. Moim zdaniem trzeba rozpisać konkurs na pomnik, bez określania, jaką formę miałby przyjąć i pozostawić decyzję wrażliwości i emocjom artysty. Nie sposób przewidzieć, jakie pomysły będą mieli zgłaszający się twórcy. Przecież planując budowę pomnika pomordowanym na wschodzie nikt nie rozpisywał konkursu na wagon, a taką właśnie wizję zaprezentował Biskupski. Szkoda byłoby pozbawiać się możliwości stworzenia czegoś unikatowego - podkreśliła Kuryłowicz. Jak zastrzegła, konkurs taki musi jednak zawierać ograniczenia, które zagwarantują, że pomnik nie zburzy estetyki miejsca, w którym stanie, tylko się w nią wpasuje. Przypomniany przez Kuryłowicz pomnik ofiar wojny wietnamskiej został zaprojektowany z myślą o tym, że stanie w tym konkretnym parku i obecnie stanowi jego integralną część. Taka możliwość, zdaniem architekt, stoi też przed przyszłym twórcą pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej.