Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT Boeing 767 wylądował we wtorek po południu awaryjnie na stołecznym lotnisku. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny. Uszkodzony samolot zablokował obydwa pasy startowe lotniska. Maszyna ma zostać podniesiona z płyty lotniska i przetransportowana do bazy technicznej LOT-u. Warszawskie lotnisko Chopina we wtorek późnym wieczorem zapowiedziało, że port będzie zamknięty do czwartku do godz. 4 rano. Jak podało wówczas, powodem takiej decyzji jest to, że do Warszawy musi przylecieć ekspert Boeinga z Seattle (USA), który zbada samolot po awaryjnym lądowaniu. Wcześniej władze lotniska zapowiadały, że port będzie zamknięty co najmniej do środy do godz. 8 rano. Wszystkie przyloty i odloty z warszawskiego lotniska są odwołane, ale pasażerowie wykazują duże zrozumienie dla sytuacji. - To oczywiste, że lotnisko jest zamknięte po tym, co się tu działo wczoraj. Na szczęście nikt nie zginął - powiedziała pani Barbara, która dziś rano miała lecieć do Zurychu. Kilkaset osób ustawiło się w kolejce do punktów informacyjnych linii lotniczych. - Mój lot do Brukseli został odwołany. Chcę wiedzieć, co mam robić - powiedział pan Roman. Informacje o zamknięciu portu są wygłaszane przez megafony. Obsługa lotniska po więcej szczegółów kieruje pasażerów do przewoźników. Część przewoźników, np. Wizz Air, zapewnia pasażerom niektórych rejsów dojazd autokarem na lotniska w innych miastach.