Jackiewicz do Smoleńska przyjechał samochodem dzień wcześniej. - Informacja o katastrofie polskiego samolotu dopadła nas, gdy wchodziliśmy do Lasu Katyńskiego. Myśleliśmy, że to jakiś straszny żart, że ktoś w ten sposób próbuje odwracać uwagę od uroczystości rocznicowych. Machnęliśmy ręką. Za chwilę okazało się, że jednak to prawda, ale znowu mówiono, że był niewielki pożar. Odetchnęliśmy z ulgą. Ta katastrofa to tak niewyobrażalna tragedia, że - zdaje mi się - nie chcieliśmy w nią uwierzyć - mówił Jackiewicz. Poseł przyznał, że gdy wreszcie dotarły informacje o katastrofie zgromadzeni na cmentarzu ludzie zaczęli płakać i lamentować. - Msza rocznicowa z oczywistych względów przerodziła się w mszę żałobną. To straszna dla nas wszystkich tragedia - mówił Jackiewicz, który przyznał, że jest tak bardzo wstrząśnięty, że nie bardzo chce dłużej rozmawiać.