W "Jakubie S." diabeł, jak za dawnych, chłopskich lat, kradnie mleko. Tyle, że dziś jest to mleko do kawy ze Starbucksa. Co nie znaczy, że nowi chłopi - zamienieni w mieszczan, w polską klasę średnią, obładowani kredytami, sfrustrowani wysokością odsetek do spłacenia, zupełnie odcięli się od swoich korzeni. Tych chłopskich, bo do arystokratycznych przyszyliby się bardzo chętnie. A tu tymczasem - patrzcie państwo - czasem się gwara chłopska włączy podczas mówienia. Czasem trzeba dać komuś po ryju. Albo skroić kasę komuś z publiczności. Tak, tak. Skroić kasę komuś z publiczności. I czasem włącza się konieczność "dokonania zmiany w jeden dzień", jak za czasów Szeli. Rewolucji. Tyle, że jednak czasy się zmieniają i jedyna rewolucja, na jaką postchłopi mogą się zdobyć, to wziąć zaległy urlop za całe życie i wybyczyć się w Egipcie. A następnie popełnić zbiorowe samobójstwo, bo po takim urlopie już nie ma do czego wracać. Ale i tak jest już lepiej, niż było. Bo w zasadzie każda ludowa rewolucja przeprowadzana na poważnie to masakra. Wychodzi z tego taka rabacja galicyjska. A potem dziwić się, że chłopi mają kiepski PR i podpinają się pod szlachtę. Nikt nie chce być chłopem tak samo, jak w zabawie w wojnę nikt nie chce być Niemcem ani Sowietem. Szlachta ma styl, mimo, że - jak słusznie zauważa scenarzysta Paweł Demirski - nie ma zbyt wielu argumentów, dlatego w kółko powtarza te same. Ale ten styl jest ważny. Bo styl życia to jakość życia. I tej jakości polska, pochłopska klasa średnia nabiera. Ona nie ma doła dlatego, że "jest źle, tylko dlatego, że nie jest wystarczająco dobrze". Ale jeśli chłopstwo nabiera stylu, to co to chłopstwo odróżnia od szlachty? Czemu dziwi, że podpina się pod tę "lepszą" część społeczeństwa? A nie tę, która była zdolna praktykować horror-cwaniactwo, jak wtedy, kiedy pańszczyźniani chłopi odrąbywali sobie palce żeby nie musieć harować w polu? Dziwić nie dziwi. Ale pamiętać trzeba. Bo chłopi nie odrąbywali sobie palców dla kaprysu, tylko dlatego, że dla tych "lepszych" byli prostym rezerwuarem niewolniczej siły roboczej. Dlatego tak, powinniśmy obchodzić święto zniesienia pańszczyzny. A spektakl - zagrany z werwą i z werwą napisany - pachnie dość mocno Masłowską, ale być może po prostu Masłowskiej udało się stworzyć nowy kanon. Kto wie. W każdym razie ogląda się go świetnie, śmieszy, tumani, przestrasza. Wszystko jak trzeba. A potem jest owacja i aktorzy muszą trzy razy wracać na scenę się kłaniać. Zasłużenie. ZS Obsada Klara Bielawka Anna Kłos-Kleszczewska Alona Szostak/Małgorzata Maślanka Krzysztof Dracz Dobromir Dymecki Paweł Tomaszewski Sławomir Grzymkowski Zespół reżyseria - Monika Strzęka scenariusz - Paweł Demirski scenografia - Michał Korchowiec muzyka - Jan Suświłło choreografia - Rafał Urbacki