Winnicki ocenił, że Straż Marszu Niepodległości, tj. służba porządkowa marszu zorganizowanego w Warszawie, "uratowała sytuację 11 listopada po bezpardonowym ataku sił policyjnych na Marsz Niepodległości". W czwartek na posiedzeniu sejmowej komisji spraw wewnętrznych zastępca komendanta głównego policji nadinsp. Krzysztof Gajewski poinformował, że łącznie w operacji, której nadano kryptonim "Listopad 2012", wzięło udział 5,4 tys. policjantów. Wśród nich ponad 1,2 tys. funkcjonariuszy operacyjnych. Z innych komend wojewódzkich do stolicy skierowano ponad 1,8 tys. policjantów, dalszych 500 stanowiło siły odwodowe gotowe do wyjazdu w każdy region kraju. Wiceminister spraw wewnętrznych Michał Deskur poinformował z kolei, że dotychczas zatrzymano 174 osoby w związku z zajściami 11 listopada. Odnosząc się do tych informacji, Winnicki powiedział w piątek, że dane te oznaczają, że "na jednego zatrzymanego przypadało 11 listopada 5,5 tajniaka, a na jednego zatrzymanego, któremu postawiono zarzuty (...) - 143 tajniaków". - Nie wiem, czy ponad stu tajniaków na jednego zatrzymanego, któremu postawiono zarzuty to jest jakiś standard, czy to świadczy o nieudolności, czy o tym, że z pozostałych 170 zatrzymanych spora część to byli po prostu funkcjonariusze będący na służbie w kominiarkach, którzy prowokowali i którzy nakręcali 11 listopada zamieszki - dodał. W środę SLD złożył wniosek do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz o wszczęcie procedury kontrolnej oraz skierowanie do sądu wniosku o rozwiązanie Młodzieży Wszechpolskiej. Do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta trafił zaś wniosek Sojuszu o zlecenie organom państwa o uprawnieniach policyjnych "lustracji środowisk faszyzujących, nacjonalistycznych o utajnionych strukturach i przynależności mieniących się spadkobiercami Obozu Narodowo Radykalnego - organizacji zdelegalizowanej decyzją Władz II Rzeczypospolitej Polski w lipcu 1934 roku". Odnosząc się do tej sprawy, Winnicki ocenił, że jest to skandal, "zwłaszcza, że skandal ten rozpoczął Sojusz Lewicy Demokratycznej, czyli partia o korzeniach totalitarnych, o korzeniach najgorszego, najbardziej zbrodniczego totalitaryzmu w dziejach ludzkości". - Partia postkomunistyczna, która (...) manifestuje pod sierpem i młotem, partia ta, postbolszewicka, ma czelność żądać delegalizacji organizacji narodowych i patriotycznych. Jest to skandal, że ta czerwona neobolszewia podnosi w ten sposób swoją głowę, którą powinna chować ze wstydu po wieczność - podkreślił. Zaznaczył, że we wrześniu tego roku "towarzysz Leszek Miller był z wizytą u I sekretarza Komunistycznej Partii Wietnamu". Na briefingu przed Sejmem głos zabrał też Jarosław Romaniuk z ONR. Poinformował, że od czwartku organizacja ta jest zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym. Jak powiedział, zarzuty kierowane pod adresem ONR są bezpodstawne, gdyż organizacja ta jest "ruchem społecznym, skupiającym młodych Polaków, którym bliskie są takie wartości jak Bóg, honor, ojczyzna, rodzina, tradycja i przyjaźń". Podkreślił, że ONR organizuje patriotyczne manifestacje, współpracuje ze środowiskami kombatantów, organizuje wykłady i prowadzi działalność charytatywną. - Zarzuty, które zostały nam postawione (...) na konferencji prasowej zorganizowanej przez SLD są po prostu śmieszne i świadczą o hipokryzji przedstawicieli tej partii - powiedział. Na początku Marszu Niepodległości 11 listopada w Warszawie doszło do zamieszek, po ich opanowaniu demonstracja miała spokojny przebieg. Rannych zostało ośmioro funkcjonariuszy, w tym policjantka, która została uderzona butelką w głowę.