i zasilania w ten sposób kasy partii. Potwierdzają to inni byli członkowie Samoobrony. Mechanizm był prosty - pisze gazeta. Dziennikarz napisał książkę, Lepper dał nazwisko, a posłowie i senatorowie otrzymali polecenie hurtowego zakupu książek. Płacili i brali faktury na biura poselskie, które opłaca Kancelaria Sejmu. W ten sposób na konto Samoobrony mogły trafiać publiczne pieniądze. Curyło twierdzi, że w 2002 r. - podobnie jak innym posłom - Lepper polecił mu, by kupował jego książkę. Curyło partii kupił: 192 książki "Każdy kij ma dwa końce" (za 1920 zł), 1200 wkładek "Samoobrona zwycięży" dołączonych do "Chłopskiej Drogi" (960 zł) i "Atlas drogowy Samoobrony" (300 zł). Rachunki są wystawione na jego biuro, ale Curyło zapewnia, że zapłacił z własnej kieszeni. - Inni nasi posłowie wciągali jednak te zakupy w koszty biura - dodaje. Te praktyki potwierdza były szef świętokrzyskiej Samoobrony Józef Cepil: "Lepper mówił: wy to sobie wpuścicie w koszty. Jak tego nie zrobicie, nie będziecie na listach wyborczych. No to kupowaliśmy" - mówi dziennikowi. Były prawnik Leppera mecenas Henryk Dzido potwierdza: "To było otwarte polecenie". Były senator Sławomir Izdebski dodaje: "Lepper wymagał takich zakupów od wszystkich". "Super Express" dotarł do kopii faktur wystawionych na biuro poselskie Cepila. W listopadzie 2002 roku zapłacił 1360 zł za 1700 wkładek "Samoobrona zwycięży". - Marszałek Sejmu powinien sprawdzić te zakupy - uważa Curyło. Z Andrzejem Lepperem nie udało się gazecie skontaktować. - Premier nie będzie komentował takich bzdur - tłumaczy rzecznik Samoobrony Mateusz Piskorski. - To, co wymyślają nasi byli działacze, przechodzi już ludzkie pojęcie - komentuje.