Mularczyk przekonywał, że wynegocjowanie obiecywanych przez PO w kampanii wyborczej 300 mld zł na fundusz spójności to żaden sukces, wbrew temu co mówi premier. - Założył pan, że te pieniądze wynegocjuje, bo one się Polsce należą jak psu zupa - mówił do szefa rządu. - Skoro premier przywiózł ponad 400 mld, to można założyć, że pan premier Tusk jest cudotwórcą i z próżnego nalał - w przeciwieństwie do biblijnego Salomona - ironizował poseł SP. Wyraził opinię, że wyborczy spot PO z 2011 r., obiecujący kwotę 300 mld zł, spowodował pogorszenie pozycji negocjacyjnej Polski. - Premier i nasz rząd stał się zakładnikiem, dlatego, że musiał "wygrać", osiągając tę kwotę. Natomiast przegrała Polska, przegraliśmy my wszyscy i - przede wszystkim - polska wieś - przekonywał. Zdaniem Mularczyka, polscy rolnicy powinni mieć zagwarantowane takie same dopłaty bezpośrednie jak Francuzi. Z kolei pieniądze przeznaczone na fundusz spójności - mówił Mularczyk - niekoniecznie będą wykorzystane, bo krajom łamiącym dyscyplinę wydatków publicznych, UE może zawiesić do nich dostęp. - Już widzieliśmy, na przykładzie wstrzymania dofinansowania do polskich dróg, jak się to kończy - zaznaczył. Szef klubu SP ocenił też, że Polska nie jest - jak powtarza premier - największym beneficjentem nowego unijnego budżetu. - To tylko półprawda, bo Polska nie dostała najwięcej na głowę obywatela. Więcej dostali Węgrzy, Litwini, Grecy i Łotysze. Statystyczny Polak dostał o jedną czwartą mniej niż Litwin czy Słowak - podkreślił. Przekonywał ponadto, że wydatki, które narzuca Polsce UE, spowodują, że Polacy realnie uzyskają znacznie mniejsze pieniądze z unijnego budżetu. Mówił, że według jego obliczeń po odliczeniu składki, którą Polska wpłaca do UE, kosztów inflacji oraz wydatków związanych z pakietem klimatycznym, unią bankową i ochroną środowiska zostanie jej tylko jedna trzecia z uzyskanej przez premiera sumy. - Te ponad 100 mld euro stopnieje jak śnieg wiosną - powiedział Mularczyk. Zapowiedział też, że SP złoży wniosek o odrzucenie ustawy o ratyfikacji paktu fiskalnego, bo - według niego - jest ona dla Polski szkodliwa, a Polacy jej nie chcą. Jego zdaniem, przyjęcie paktu oznaczałoby "ograniczenie fiskalnej i budżetowej niezależności Polski" oraz "wspieranie eurobankrutów". Mularczyk zaznaczył, że SP sprzeciwia się też przyjęciu przez Polskę waluty euro.