Ekspertyza Bundestagu kwestionuje stanowisko rządu kanclerz Angeli Merkel w sprawie reparacji dla Grecji za zniszczenia spowodowane przez Niemcy podczas drugiej wojny światowej. RFN uważa sprawę za zamkniętą. "Stanowisko niemieckiego rządu jest uzasadnione z punktu widzenia prawa międzynarodowego, ale w żadnym razie nie obligatoryjne" - piszą prawnicy Bundestagu w ekspertyzie, o której sporządzenie zwrócili się posłowie partii Lewica i do której dotarła agencja dpa. W kwietniu grecki parlament zobowiązał swój rząd do podjęcia działań dyplomatycznych i prawnych zmierzających do uzyskania od RFN reparacji za zniszczenia i zbrodnie wojenne z okresu II wojny światowej. Według komisji ekspertów, w grę wchodzi co najmniej 290 mld euro. Dla rządu Niemiec sprawa reparacji wojennych jest zamknięta. Jednak zdaniem ekspertów, kwestią odszkodowań dla Grecji powinien zająć się Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze. Do tego potrzebna jest jednak zgoda niemieckiego rządu, a w czerwcu wiceszef niemieckiego MSZ Niels Annen wykluczył taką możliwość. W sprawie Polski eksperci Bundestagu uznają, że fakt rezygnacji przez PRL z reparacji w 1953 i 1970 roku jest nadal "prawnie wiążący". "Ekspertyza dzieli ofiary wojny" W rozmowie z PAP Mularczyk ocenił, że "Niemcy próbują wbić klin między Polskę i Grecję". "Ta ekspertyza dzieli ofiary drugiej wojny światowej. Rzeczpospolita Polska i Grecja poniosły wielkie straty, ale straty polskie były znacznie większe. Trudno je dokładnie określić, ale ja bym ocenił, że były wielokrotnie większe, niż straty greckie" - podkreślił poseł. Według niego, różnicowanie Polski i Grecji przez ekspertów Bundestagu może być podyktowane względami politycznymi, po to, żeby "rozbić solidarność Polski i Grecji". "Niewątpliwie połączenie sił obu krajów byłoby dla Niemiec bardzo niebezpieczne" - ocenił polityk PiS. Przypomniał, że zarówno w Polsce, jak i w Grecji, Niemcy dopuścili się zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, co - zgodnie z prawem międzynarodowym - nie ulega przedawnieniu. Mularczyk podkreślił także, że nie można się zgodzić z opinią prawników Bundestagu, którzy utrzymują, że ze strony Polski nastąpiło jakiekolwiek zrzeczenie się reparacji od Niemiec. "Nie ma takiego dokumentu, na podstawie których Polska zrzekła by się reparacji. Taki dokument nie został nigdy dołączony do jakiegokolwiek systemu prawnego - krajowego, państwowego, czy też zagranicznego" - powiedział poseł. Jego zdaniem, Niemcy powołują się w tej sprawie "na ogólną wiedzę, która mogłaby wydawać się realna, ale taką nie jest, ponieważ nigdy nie została w sposób rzetelny zweryfikowana". "Niemcy nie mają w swoich archiwach żadnego dokumentu, na podstawie którego mogliby twierdzić, że Polska zrzekła się reparacji, a więc argument ekspertów Bundestagu jest w mojej ocenie zupełnie nierzetelny" - powiedział szef parlamentarnego zespołu ds. reparacji. "Wskazane połączenie sił" Pytany, jak jego zdaniem państwo polskie powinno zareagować na ekspertyzę Bundestagu, oraz czy Polska powinna nawiązać współpracę z Grecją w sprawie reparacji, Mularczyk powiedział, że "byłoby wskazane połączenie sił i umiędzynarodowienie tej tematyki". Zwrócił jednak uwagę, że Grecja od około dwudziestu lat podejmuje sprawę reparacji wojennych także na szczeblu parlamentarnym, bilateralnymi i międzynarodowym, a w Polska formalnie zajęła się tym dopiero półtora roku temu. Poseł PiS uznał, że ewentualne zainicjowanie stałej współpracy polsko-greckiej w sprawie reparacji mogłoby nastąpić w nowej kadencji polskiego parlamentu, czyli po jesiennych wyborach. "Potrzebna jest tutaj dłuższa współpraca, także na polu międzynarodowym. Potrzebne są też dalsze prace parlamentarnego zespołu ws. reparacji" - zaznaczył. Poseł Mularczyk przypomniał, że według raportu z 1947 r. odszkodowanie od Niemiec dla Polski za drugą wojnę światową mogłoby wynieść ok. 850 mld dolarów. Dodał, że prace nad nowym raportem wciąż trwają.