Sędziowie rozpoczęli rozprawę o godz. 8.30; zakończyli niemal o godz. 21. Trybunał zajął się wnioskiem posłów PiS, którzy uważają, że niektóre przepisy kodeksu wyborczego są niezgodne z konstytucją, m.in.: możliwość dwudniowego głosowania, wprowadzenie 100 jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu, zakaz płatnych spotów wyborczych i billboardów w czasie kampanii. TK bada też inne przepisy kodeksu wyborczego, m.in.: konstytucyjność głosowania przez pełnomocnika, sposób jego ustanawiania oraz konstytucyjność głosowania korespondencyjnego przez obywateli polskich przebywających za granicą. Kodeks przeciw opozycji Mularczyk, który reprezentuje PiS przed TK, oświadczył, że kodeks wyborczy wpisuje się w tendencję ograniczania praw opozycyjnych partii politycznych. - Widzimy bardzo wiele zagrożeń dla działalności partii politycznych poprzez niemożność prowadzenia kampanii wyborczej polegającej na zakazie informowania obywateli poprzez billboardy czy reklamy telewizyjne i radiowe - zaznaczył. Dodał, że kodeks narusza również zasadę, że na sześć miesięcy przed zarządzeniem terminów wyborów powinny być jasne przepisy wyborcze. Jak mówił Mularczyk, przepisy międzyczasowe kodeksu są tak skonstruowane, że istnieje możliwość stosowania zarówno przepisów starej ordynacji, jak i kodeksu wyborczego. Co z ciszą legislacyjną? Również pełnomocnik PiS europoseł Janusz Wojciechowski mówił przed Trybunałem, że kodeks wyborczy zawiera "rażące, drastyczne błędy". I on podkreślił, że na trzy tygodnie przed ogłoszeniem wyborów parlamentarnych nadal nie wiadomo, na jakich zasadach będą przeprowadzone. Przypomniał, że z ducha konstytucji i orzecznictwa Trybunału wynika zasada "ciszy legislacyjnej", która powinna panować na sześć miesięcy przed wyborami. - Na co najmniej sześć miesięcy przed wyborami wszystkie reguły muszą być jasne dla wszystkich uczestników procesu wyborczego - podkreślił Wojciechowski. Tymczasem - jak dodał - najdalej na trzy tygodnie przed zarządzeniem wyborów ani wyborcy, ani partie polityczne nie znają odpowiedzi na zasadnicze pytania, np.: czy wybory do Senatu będą jednomandatowe, czy będzie można głosować przez pełnomocników, czy będzie możliwość głosowania korespondencyjnego, czy będzie można używać billboardów. Skrytykował też tryb wprowadzenia jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu. Według niego, w sposób rażący nadużyto tu trybu poprawki senackiej. - Wprowadzanie całej nowej instytucji, fundamentalnej, rewolucyjnej wręcz, chyłkiem, ukradkiem, bez dyskusji, bez namysłu, to nie jest poprawka, nie można tak procedować - mówił. Wybory przez dwa dni? Również dwudniowe wybory - są jego zdaniem - "jaskrawo sprzeczne z konstytucją". Jak mówił Wojciechowski, nie można interpretować słów inaczej, niż wynika to z języka, a konstytucja mówiąc, że "wybory przeprowadza się w dniu wolnym od pracy", używa liczby pojedynczej. Europoseł podkreślił też, że urny wyborcze - w przypadku dwudniowego głosowania - przestają być kontrolowane przez komisje wyborcze i wędrują pod opiekę wójta. Jak mówił, w kontekście możliwych nadużyć jest to tak, "jakby wilkowi powierzyć opiekę nad owczarnią". Z kolei Mularczyk podkreślił, że dwudniowe wybory dają dużą możliwość "manipulacji frekwencją". Według niego media mogłyby - znając sondażowe wyniki z pierwszego dnia - namawiać do pójścia do wyborów dnia drugiego. Wojciechowski skrytykował też głosowanie przez pełnomocnika. Jego zdaniem ustawodawca zamiast pomóc m.in. osobom niepełnosprawnym w wyborach - wykluczył ich. Jak wyjaśnił, instytucja opisana w kodeksie wyborczym nie jest żadnym pełnomocnictwem, bo mocodawca nie ma żadnych gwarancji, jak zagłosuje pełnomocnik. - Po prostu oddaje swój głos innej osobie i ta inna osoba może głosować, jak chce - zaznaczył. Wojciechowski przypomniał hasło sprzed poprzednich wyborów: "zabierz babci dowód". Dzisiaj - jak mówił - "ustawodawca poszedł jeszcze dalej - zabierz babci głos, będziesz miał dwa, a babcia nie będzie miała żadnego". Spoty i billboardy Wojciechowski pytał też o zakaz emitowania spotów wyborczych i naklejania billboardów. Zaznaczył, że rządzący mają większą możliwość na przedstawienie swojej narracji, podczas gdy opozycja musi często posługiwać się hasłami. Zakwestionował też szybki tryb uchwalenia poprawki zakazującej spotów. - Po podpis do prezydenta jechano na sygnale jak z krwią do chorego - ironizował. O zastrzeżeniach dotyczących jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu mówił zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand. Wskazał też, że jeśli wybory miałyby trwać dwa dni, to oba dni muszą być ustawowo wolne od pracy. Dlatego - mówił - niedopuszczalne jest wprowadzanie do zwykłej ustawy możliwości głosowania w ciągu dwóch dni, z których tylko jeden przypada na dzień wolny od pracy, a drugi na dzień go poprzedzający. Według PG sobota formalnie nie może być bowiem uznana za dzień ustawowo wolny od pracy, ponieważ jako taki dzień nie została "narzucona przez ustawodawcę". Hernand podkreślił również, że według PG wprowadzenie jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu powinno przejść pełną procedurę ustawodawczą, a nie być wprowadzone na drodze poprawki Senatu. Hernand odczytał też fragment stanowiska prokuratora generalnego, z którego wynika, że uzależnienie zastosowania nowego kodeksu wyborczego lub starej ordynacji w zależności od daty zarządzenia wyborów przez prezydenta (co zakłada ustawa wprowadzająca kodeks wyborczy) jest niezgodne z konstytucją. Kodeks wyborczy wchodzi w życie 31 lipca, dlatego jeśli wybory mają się odbyć wg nowego prawa, prezydent formalnie zarządzić musi je po tej dacie. Głosowanie przez pełnomocnika Kodeksu bronił reprezentujący Sejm poseł PO Grzegorz Karpiński, podkreślając, że jego rozwiązania są zgodne z konstytucją. Podkreślił, że część argumentów przedstawionych we wniosku PiS ma "pozaprawny charakter". Karpiński zaznaczył, że konstytucja nie przesądza wprost, że głosowanie musi być przeprowadzone jednego dnia. - W ocenie Sejmu wybory oznaczają moment skumulowania przez organy wyborcze wszystkich oddanych głosów w toku procesu wyborczego - powiedział. Podkreślił, że termin dnia wyborów wiąże się z finalizowaniem głosowania. Według posła PO za dopuszczalnością wprowadzenia instytucji pełnomocnika przemawia cel, jakim jest umożliwienie głosowania przez osoby w podeszłym wieku i niepełnosprawne. Ocenił, że głosowanie przez pełnomocnika nie narusza konstytucyjnej zasady bezpośredniego głosowania w wyborach. "Zasada bezpośredniości wyborów nie zawiera wymogu osobistego głosowania" - przekonywał. Karpiński dodał, że głosowanie korespondencyjne nie narusza zasady tajności głosowania. Jak mówił, głosowanie korespondencyjne umożliwia udział w wyborach Polaków mieszkających za granicą, którzy mieliby problem z dotarciem do lokalu wyborczego. Wybory do Senatu Poseł PO podkreślił, że zakaz emisji płatnych spotów wyborczych nie oznacza, że zostało ograniczone prawo do agitacji wyborczej. - Ustawodawca pozostawił do dyspozycji komitetów wyborczych oraz wyborców szerokie spektrum środków, w jakich może być prowadzona agitacja. Obok klasycznych form, jak: spotkania z wyborcami, ulotki, plakaty małoformatowe, są to również formy typowe dla reklamy, np. płatne ogłoszenia wyborcze w prasie drukowanej - mówił. Zdaniem Karpińskiego zgodny z prawem jest sposób wprowadzenia 100 jednomandatowych okręgów do Senatu. - Trybunał konsekwentnie wskazuje, że w odniesieniu do ustaw głównych, takich jak kodeks wyborczy, Senatowi przysługuje prawo znacznej ich modyfikacji w formie poprawek - powiedział. - Nie można zgodzić się z wnioskodawcą, że zaskarżone przepisy nie rozgraniczają w sposób pewny nowego i starego prawa wyborczego. Nie jest tak, że na sześć miesięcy przed ostatecznym konstytucyjnym terminem zarządzenia wyborów uczestnicy procesu wyborczego nie mają żadnej wiedzy, według jakich reguł odbywają się wybory - mówił Karpiński. Dodał, że od 1 sierpnia istnieje alternatywa zarządzenia wyborów na mocy starej, obecnie obowiązującej ordynacji, albo na podstawie nowego kodeksu. Karpiński podkreślił też, że kodeks wyborczy został przez Sejm przyjęty jednogłośnie, więc nie może tu być mowy o ukrytych motywach politycznych. Wojciechowski odparł, że Sejm jednogłośnie się pomylił. Jak dodał, mimo "pewnego napięcia politycznego" rozmowa w TK toczy się o prawie, nie o polityce. Po południu sędziowie przystąpili do zadawania pytań stronom.