Jak przekazał resort, akcję ratunkową prowadzą służby francuskie z niedalekiej Martyniki. Polskie służby, konsulowie z Paryża i Caracas pozostają w stałym kontakcie ze służbami ratunkowymi i członkami rodziny zaginionego - dodano. Wcześniej, w niedzielę wieczorem resort dyplomacji poinformował o odnalezieniu jachtu polskich żeglarzy z Elżbietą Dąbrowną na pokładzie na południe od Barbadosu. O zaginięciu żeglarzy napisała w mediach społecznościowych ich córka Hanna. Jak mówiła w rozmowie z TVN24, ostatni raz kontakt z rodzicami miała jej siostra Agnieszka. Opisywała, że matka zadzwoniła przez telefon satelitarny i krzyczała, prosiła o pomoc. Dodała, że rozmowa trwała 15 sekund. Od tej pory słuch po rodzicach zaginął. Jak podał portal TVN24, w piątek rodzina postanowiła zareagować. Zgłosiła się po pomoc do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przekierowało bliskich bezpośrednio do konsula w Wenezueli. Rodzina zaalarmowała także służby wojskowej w Wielkiej Brytanii, które miały podjąć akcję, ale - jak relacjonowała córka Hanna - po kilku godzinach przekazały sprawę służbom francuskim. Jak poinformował portal, w niedzielę żeglarce udało się dodzwonić do córki. "Matka była bardzo roztrzęsiona. Powiedziała tylko, że ojca nie ma na pokładzie. Odczytała pozycję GPS, ale nie potrafiła wskazać minut geograficznych" - opowiadała kobieta. Córka przekazała informacje służbom, także francuskim. Żeglarka miała także przekazać, że mężczyzna wypadł z jachtu już we wtorek. Miał krzyczeć, by kobieta zawróciła, ale ta nie potrafiła tego zrobić. Wyrzuciła mężowi koło ratunkowe. Nie miała jednak pewności, czy udało mu się je złapać. 74-letni mężczyzna i 67-letnia kobieta wypłynęli z Madery na Barbados na początku listopada. W maju 2017 r. Stanisław Dąbrowny mówił w Radiu Gdańsk, że wybiera się z żoną w podróż dookoła świata, która miała trwać cztery lata. Małżeństwo zamierzało przepłynąć m.in. przez Atlantyk, Kanał Panamski i Pacyfik.