W czwartkowym "Timesie" opublikowany został list polskiej ambasador w Wielkiej Brytanii Barbary Tuge-Erecińskiej. Ambasador protestuje w nim przeciwko niesprawiedliwym, nierzetelnym, wynikającym z niewiedzy i uprzedzeń oskarżeniom Polaków o antysemityzm, którym ostatnio dał wyraz publicysta dziennika Giles Coren. Coren użył w swoim tekście m.in. pejoratywnego wobec Polaków słowa "Polack", dawał do zrozumienia, iż "zbrodnie Radovana Karadżicia na Bałkanach muszą być Polakom bliskie". Polacy - według Corena - w odróżnieniu od Niemców, nigdy sami sobie nie mieli nic do zarzucenia z powodu ich stosunku do Żydów. - Smutne, że tak szacowna gazeta udziela swoich łam człowiekowi o tak głębokiej ignorancji - powiedział Kozłowski. Jego zdaniem, faktem pozostaje, że "bardzo szeroko rozpowszechniona jest ignorancja na temat wydarzeń ostatniej wojny" i narosło wokół nich "bardzo dużo mitów i stereotypów". - Jednym z tych mitów i stereotypów jest twierdzenie, że Niemcy tu (w Polsce - red.) budowali obozy zagłady, bo Polacy rzekomo sprzyjali zagładzie. Niemcy tu je budowali, bo tu byli Żydzi, których trzeba było zgładzić. Niemcy nigdy nie pytali podbitych krajów o to, co będą robić na ich terenie - powiedział wicedyrektor. W ocenie Kozłowskiego, "to jest oczywiste dla każdego w Polsce, ale nie zawsze jest oczywiste w świecie i służy do utrwalania antypolskich stereotypów". - Co jest smutne i co jednoznacznie wyraziła pani ambasador w swoich liście do redakcji - dodał. Kozłowski zaznaczył, że MSZ nie planuje innych reakcji na artykuły w "The Times", ponieważ "ambasada jest właściwym miejscem, gdzie tego typu oświadczenie powinno się znaleźć". - Gdy tak głęboko nieprawdziwe oceny są formułowane trudno jest milczeć. Dalsza wymiana oświadczeń tylko nobilituje nie najmądrzejszy tekst - uważa Kozłowski. Na list polskiej ambasador zareagowała baronessa Ruth Deetch. "The Times" opublikował w swym sobotnim wydaniu jej list, w którym napisała m.in., że "Polski rząd nie wywiązuje się z obietnic wypłaty odszkodowań Żydom, którzy stracili mienie w czasie drugiej wojny światowej, ani obywatelom polskim, którym majątki przejęto po wojnie". Według Kozłowskiego nie powinno się ze sobą łączyć kwestii zagłady ludności żydowskiej w czasie II i kwestii rekompensat za mienie żydowskie. - To są dwie zupełnie różne rzeczy. Zagłada, to jedna sprawa, a druga to rekompensaty, które dotyczą w znikomym stopniu Polaków narodowości żydowskiej czy wyznania mojżeszowego, a w większości dotyczą Polaków wszystkich możliwych wyznań i narodowości - powiedział Kozłowski. Jak dodał, "Polska nie rozwiązała tego problemu nie dlatego, że rzekomo nie chce, ale dlatego, że Polska była jedynym krajem, który wyszedł z II wojny światowej z terytorium przesuniętym o 40 procent". - Ten fakt spowodował trudności we wszystkich kwestiach majątkowych - zaznaczył Kozłowski.