Borys powiedziała, że nie jest pewna, czy możliwe będzie uiszczenie grzywny przez polskie MSZ. Wskazała, że według procedury powinna osobiście zapłacić karę, ale sąd nie dał jej na to szansy. Białoruscy komornicy weszli rano do mieszkania Andżeliki Borys, szefowej nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi. Spisali i wywieźli część majątku. Po zakończeniu procedury oświadczyli, że majątek będzie zaliczony na poczet kary grzywny. Białoruski sąd skazał Andżelikę Borys za jej działalność jako kierownika firmy Polonika, koordynującej pomoc dla Polaków na Białorusi. Kara w wysokości 4 mln 200 tysięcy rubli białoruskich (ok. 4200 zł) została nałożona za rzekomą nielegalną działalność charytatywną. Paszkowski powiedział, że MSZ skierowało do ambasady białoruskiej w Warszawie notę, w której deklaruje wolę pokrycia kary grzywny nałożonej na Borys. Poinformował jednocześnie, że ministerstwo zamierza wpłacić żądaną kwotę na konto ambasady, oczekując, że zostanie przekazana właściwemu organowi białoruskiemu. Zapytana, czy taka procedura jest możliwa, Borys powiedziała: "Trudno mi powiedzieć. Sądy i prawo w stosunku do nas nie działają". - To ja muszę zapłacić.(...) Muszę pójść, zanieść pokwitowanie z własnym podpisem, że wniosłam środki na konto - powiedziała Borys. Podkreśliła, że sąd nie dał jej na to szansy. Wcześniej Andżelika Borys informowała, że dopiero w ubiegły piątek pozwolono jej zapoznać się ze sprawą. Jak dodała szefowa ZPB, została oficjalnie poinformowana, że od środy ma zakaz opuszczania Białorusi. Według Borys ma to prawdopodobnie związek z nałożeniem grzywny na firmę Polonika i zakaz może obowiązywać do czasu, dopóki nie zostanie spłacona grzywna. Rzecznik ministerstwa dodał, że MSZ wyraża jednocześnie "poważne zaniepokojenie podejmowaniem tego typu nieprzyjaznych działań w czasie, gdy zostały podjęte prace przez polsko-białoruski zespół, którego zadaniem jest znalezienie rozwiązań dotyczących funkcjonowania organizacji mniejszości polskiej na Białorusi".