Opolanka została zatrzymana w ubiegły wtorek za to, że nie zapłaciła ponad 2 tys. zł zaległej wobec Urzędu Kontroli Skarbowej grzywny. Policjanci stawili się u niej - według policji - po godz. 21 z zarządzeniem opolskiego Sądu Rejonowego o wykonaniu kary zastępczej - 25 dni pozbawienia wolności. Dzieci zabrali do pogotowia opiekuńczego. Przedstawiciel biura prasowego opolskiej policji Jarosława Dryszcza powiedział, że następnego dnia policjanci skontaktowali się z opolskim sądem rejonowym, by powiadomić o sytuacji rodzinnej zatrzymanej. - Tego dnia okazało się też, że ktoś zapłacił wymagane pieniądze i zatrzymana opuściła izbę zatrzymań - dodał Dryszcz. - Jeżeli dobro dzieci było naruszone, to należy wyciągnąć konsekwencje i wnioski na przyszłość, żeby do takich sytuacji nie dochodziło - powiedział w piątek szef MSW Jacek Cichocki. Wcześniej rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak zapowiedziała w rozmowie z PAP, że MSW i Ministerstwo Sprawiedliwości przeprowadzą wspólną kontrolę w Opolu. Ma ona dotyczyć działań zarówno policji, jak i sądów. Taką decyzję w piątek podjęli Cichocki i minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. - Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zwróci się do prezesa Sądu Okręgowego w Opolu, aby w ramach wewnętrznego nadzoru zbadał tok i sprawność postępowania w tej sprawie i poinformował o tym ministerstwo - powiedziała rzeczniczka ministra sprawiedliwości Patrycja Loose. Takie pismo zostanie wysłane w piątek - dodała. Cichocki powiedział dziennikarzom, że w ramach kontroli sprawdzane będzie m.in. czy decyzja o zamianie kary grzywny na areszt dla kobiety wychowującej dzieci była właściwa. - Każdy organ państwa, zarówno sąd i policja, musi wykazywać się szczególną wrażliwością wtedy, kiedy w grę wchodzi dobro dzieci - zaznaczył minister. - Inną rzeczą jest przestępca, który stanowi zagrożenie dla porządku publicznego, a kim innym jest dłużnik wobec Skarbu Państwa. I to jest ten powód naszego szybkiego działania - powiedział Cichocki. Komendant główny policji Marek Działoszyński podkreślił w rozmowie z PAP, że policjanci postąpili zgodnie z prawem. - Oni nie mają prawa polemizować z nakazem sądowym. Być może w tej sytuacji brak kontaktu z sądem, utrudnił takie bardziej ludzkie, empatyczne potraktowanie tej sytuacji - powiedział Działoszyński. - Będziemy się zastanawiać nad tym, czy można było postąpić w jakiś inny sposób, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że policjanci nie mogli odstąpić od zatrzymania tej pani. Z tego, co wiem, dano jej szansę, żeby spłaciła tę zaległość - dodał szef KGP. - Ta kontrola być może da także wytyczne do działania na styku wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania, żeby w takich sytuacjach kierować się bardziej rozsądkiem, a nie tylko twardymi przepisami prawa - podkreślił Działoszyński. Rzecznik prasowy KGP Mariusz Sokołowski poinformował, że funkcjonariusze byli na miejscu o godz. 21, ale kobiety nie było w mieszkaniu. - Z informacji, które uzyskali, wynikało, że jest na zakupach. Czekali do godz. 21.45, kiedy kobieta wróciła do domu. Razem z nią weszli do mieszkania, w którym były dzieci - powiedział Sokołowski. Jak dodał, do godz. 23 próbowano skontaktować się z bliskimi kobiety, którzy mogli zaopiekować się jej dziećmi. - Do godz. 23 kobieta wykonała ok. 30 telefonów. Do tego momentu nie było żadnej osoby, która mogłaby się dziećmi zająć. Nie mieliśmy także kontaktu z sędzią i dlatego ok. godz. 23 zadecydowano o przewiezieniu dzieci do jednej z rodzin w Opolu, która pełni w takich sytuacjach rolę pogotowia opiekuńczego - powiedział Sokołowski. O sprawie pierwsza napisała "Nowa Trybuna Opolska".