Wiceminister odpowiadał w czwartek na pytania posłów PiS dotyczące m.in. zawartej umowy między firmą Polturf a stadninami koni w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce. Posłowie pytali o sprawę "podejmowania i realizacji wybranych decyzji w zakresie rozporządzania mieniem przez Agencję Nieruchomości Rolnych w Warszawie w latach 2010-2015, jeśli chodzi o przejmowanie wpływów z tytułu organizacji Dni Konia Arabskiego w Janowie Podlaskim przez prywatny podmiot ze szkodą dla spółek Skarbu Państwa zajmujących się hodowlą koni arabskich, nadzorowanych przez ANR". Pod koniec lutego prezesi stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie - Marek Trela i Jerzy Białobok - zostali zdymisjonowani przez prezesa ANR Waldemara Humięckiego. Jak podkreślono głównym powodem odwołania była "utrata zaufania". Decyzja ta spotkała się z oburzeniem środowiska w kraju i zagranicą, wiele krytycznych głosów padło ze strony polityków opozycji i mediów. Babalski poinformował w czwartek, że stadniny w 2001 roku w ramach przetargu wyłoniły firmę Polturf do organizacji największej imprezy konnej w Polsce, czyli sierpniowych Dni Konia Arabskiego oraz aukcji koni Pride of Poland. Do 2005 r. firma organizowała wydarzenia wraz z inną spółką, natomiast od 2006 r. była już wyłącznym partnerem stadnin. "Od 2001 r. przetarg nie był zawierany, a umowa była aneksowana bez udokumentowanych prób chociażby rozeznania rynkowego wśród innych firma zajmujących się organizacją dużych imprez" - mówił wiceminister. Podkreślił jednocześnie, że na zarządach spółek, czyli stadnin ciąży obowiązek działania przede wszystkim zgodnie z ich interesem. Chodziło nie tylko o wysokość prowizji "Umowa zawarta miedzy firmą Polturf, a stadninami była niekorzystna dla spółek, nie tylko z tytułu wysokości prowizji" - zaznaczył Babalski. Jak dodał, zgodnie z pismem szefa CBA do ministra koordynatora służb specjalnych, w 2009 r. prowizja ta (od sprzedaży koni na aukcji) wzrosła z 10 do 12 proc. Wiceminister dodał, że w umowie znalazł się zapis gwarantujący, że minimalna kwota wynagrodzenia firmy nie może być niższa niż 550 tys. zł netto. Przyznał jednak, że ten zapis "zniknął w ostatnich latach". "Brak jest dokumentów, które tłumaczyłyby wzrost wysokości prowizji na rzecz firmy organizującej aukcję. Niewątpliwie na podniesienie prowizji musiały się zgodzić obie strony umowy" - wskazał Babalski. W 2015 roku firma Polturf otrzymała prowizję "minimum 512 tys. euro", przy wpływach ze sprzedaży z aukcji w wysokości 4,6 mln euro. Wiceszef MRiRW zwrócił uwagę, że wraz ze wzrostem popularności imprezy, wzrastała kwota uzyskiwana ze sprzedaży koni, a tym samym i prowizja firmy. "To pytanie jest zasadne, czy w tej sytuacji zarządy stadnin nie powinny raczej dążyć do obniżenia tej prowizji, a nie podnoszenia" - ocenił. Jak dodał Babalski, organizator Dni Koni Arabskich zagwarantował sobie dodatkowe wpływy m.in. z wpłat od sponsorów, od reklamodawców, sprzedaży biletów czy opłat parkingowych. "Wyniki finansowe stadnin były dodatnie, lecz mogłyby być lepsze" "W rzeczywistości firma Polturf prowadziła działalność komercyjną na terenie należącym do stadniny koni w Janowie Podlaskim, a więc będącym własnością Skarbu Państwa. Osiągała z tego tytułu wysokie wpływy, niezależnie od przychodów z tytułu prowizji za sprzedane konie. Niewątpliwie uszczuplało to przychody stadnin państwowych, które dostawały wyłącznie pieniądze za sprzedane konie po potrąceniu prowizji organizatora" - zaznaczył wiceminister. Babalski przyznał, że wyniki finansowe stadnin były dodatnie, lecz "mogłyby być lepsze o miliony złotych gdyby ich zarządy w lepszym stopniu dbały o interesy państwowych spółek hodowli koni przy współpracy z firmą Polturf". We wtorek minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel poinformował, że Agencja Nieruchomości Rolnych złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa ws. nieprawidłowości w stadninach koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie. We wtorek Jerzy Białobok odnosząc się do zarzutów ministra Jurgiela ws. firmy Polturf podkreślił, że firma ta została organizatorem Dni Konia Arabskiego na drodze przetargu. "Jest to bardzo specyficzny rynek i nie nikt nie chciał za bardzo się tego podjąć - z tego co pamiętam starały się o to tylko dwie, albo trzy firmy. Nie jest to aż tak atrakcyjne - chodzi o towar, który klient może kupić, ale nie musi" - zaznaczył Białobok. Aukcja w Polsce wyznaczała poziom cen na całym świecie Ocenił, iż w umowie z firmą Polturf "wszytko jest jasno powiedziane". "To jest podawanie sum, które firma Polturf otrzymała od sprzedanych koni, ale nie podano, że w tym są także koszty, które firma poniosła. Od tej sumy trzeba odliczyć koszty. Firma Polturf miała zorganizować pokaz - samą imprezę trwającą trzy, cztery dni, wizytę gości i przygotować materiał reklamowy, który wychodził od stycznia każdego roku" - opisywał Białobok. "Trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego aukcja w Polsce była jedyną, która pozostała na świecie po wielu aukcjach i wyznaczała jakiś poziom cen na całym świecie. Była uważana za jedno z najbardziej udanych przedsięwzięć, ocenianych bardzo wysoko przez naszych klientów" - podkreślił. "Wychodziliśmy z jednego założenia: jako hodowcy, rolnicy potrafimy robić jedną rzecz - dobrze hodować konie i je promować, potrafimy hodować krowy i pozyskiwać pasze dla tych zwierząt. Dlatego powinniśmy się na tym skupić i to po prostu robić. Techniczna organizacja imprezy, rozmowy z klientami, szczególnie ze sponsorami, pochłaniają gigantyczne ilości czasu. Uważamy, że powinna robić to wynajęta firma " - podsumował Białobok. Janowską stadniną kieruje obecnie Marek Skomorowski, w przeszłości m.in. zastępca dyrektora lubelskiego oddziału ARiMR, z wykształcenia ekonomista. P.o. prezesa w Stadninie Koni Michałów została Anna Durmała, która jest zootechnikiem.