Jak to się stało, że Brat został kierowcą przyszłego papieża? - Bracia z naszego zgromadzenia kierowani są do różnych prac. W pewnym momencie był wakat na stanowisku kierowcy w Papieskim Kolegium Polskim, i prawdę powiedziawszy do dziś nie wiem, co zadecydowało, że właśnie mnie zaproponowano tę pracę. Początkowo do moich obowiązków należało przywożenie oraz odwożenie kościelnych hierarchów z i na rzymskie lotnisko. Gdy do Rzymu przyjeżdżał kardynał Karol Wojtyła, byłem tylko do jego dyspozycji. Wiózł Brat kardynała Karola Wojtyłę na dwa konklawe. Pierwsze, jakie odbyło się po śmierci Pawła VI oraz to drugie, tak ważne zarówno dla nas Polaków, jak i całego świata? - Po śmierci papieża Pawła VI do Rzymu zjechali kardynałowie z całego świata. Przybył także kardynał Karol Wojtyła, którego przywiozłem z lotniska i służyłem mu jako kierowca podczas całego pobytu. Przed konklawe wszyscy kardynałowie, zgodnie z tradycją, losowali pokoje. Kardynał Karol Wojtyła wylosował wówczas pokój znajdujący się z prawej strony Bazyliki św. Piotra, gdzie obecnie znajduje się mozaika z Matką Bożą i dewizą naszego Ojca Świętego - Cały Twój, czyli słynnym Totus Tuus. Miałem szczęście być w tym pokoju, ponieważ z ks. Stanisławem Dziwiszem zanosiłem bagaże kardynała Wojtyły. Wówczas na tronie papieskim zasiadł kardynał Albino Luciani, który przyjął imię Jan Paweł I. Parę dni wcześniej miałem zaszczyt podawać jemu, jeszcze jako kardynałowi, potrawy do stołu, podczas posiłku, na który kardynał Karol Wojtyła zaprosił czterech kardynałów, w tym także kard. Lucianiego. Przed pierwszym konklawe miało miejsce dość zabawne zdarzenie. Kardynał Karol Wojtyła, wychodząc z Kolegium Polskiego w Rzymie, widząc ks. rektora Józefa Michalika, powiedział żartobliwie: "Józiu, jak zostanę papieżem, to ufunduje wam windę", która miałaby ułatwić poruszanie się pomiędzy kaplicą a refektarzem. Już po konklawe, wchodząc do Kolegium, kardynał Wojtyła, widząc ks. Michalika, stwierdził: "Wybacz, Józiu, żem się tak licho spisał". Warto dopowiedzieć, że przy tej windzie znajduje się tabliczka z informacją o niezwykłej historii jej powstania. Która ziściła się dzięki kolejnemu, niespodziewanie szybkiemu konklawe? - Znów pojechałem na rzymskie lotnisko po kardynała Karola Wojtyłę. Dzięki znajomości kapelana lotniska mogłem podchodzić do miejsca, gdzie wydawane były bagaże. Tam też ujrzałem ks. Stanisława Dziwisza, którego zapytałem, gdzie jest kardynał Wojtyła. Okazało się, że poszedł już do wyjścia. Po jakimś czasie uzmysłowiłem sobie, że go mijałem, nie rozpoznając go. Kardynał Karol Wojtyła był bardzo zmieniony, zamyślony, niezwykle skupiony, tak jakby przeczuwał dalsze wydarzenia. Tym razem podczas losowania pokoi trafił na taki, z którego widok rozlegał na bramę św. Anny. Właściwie było to biuro, na czas konklawe zaadaptowane na pomieszczenie mieszkalne. Najistotniejsze było w nim to, że tylko sklepienie oddzielało je od apartamentu papieskiego? Tak jak poprzednio, okna były zaplombowane, nie było telefonu, nie było niczego zbędnego oraz tego wszystkiego, co mogłoby umożliwić kontakt ze światem zewnętrznym. Byłem w tym pokoju 13 października 1978 roku ze swoją walizką, którą pożyczyłem kardynałowi Wojtyle, ponieważ jego została uszkodzona podczas podróży. Tego wieczoru poprosił mnie, abym go ostrzył, by jak stwierdził, dobrze prezentował się na konklawe. Intuicyjnie wziąłem i schowałem jego włosy, ot tak sobie, na pamiątkę. Nie miałem pojęcia, że kiedyś będą to tak cenne relikwie. Od tamtego wieczoru były i są zawsze ze mną? Gdy ukazały się pierwsze zdjęcia nowego papieża Jana Pawła II, mogłem z czystym sumieniem mówić, że papieska fryzura jest moim dziełem. Pamiętam również doskonale, że zanim kardynał wyruszył na konklawe, poprosił mnie, abym zawiózł go do szpitala, w którym leżał ciężko chory kardynał Andrzej Deskur. Widok cierpiącego przyjaciela wywarł ogromne wrażenie na kardynale Wojtyle, który stał się jeszcze bardziej milczący, skupiony i jakby nieobecny.