Sąd Okręgowy w Poznaniu kontynuował we wtorek ten proces. Według prokuratury 23 listopada 2015 r., Adam Z. przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Podczas rozprawy w lutym br., sąd uprzedził jednak strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy - za ten czyn grozi do 3 lat więzienia. Od tego czasu Adam Z. pozostaje na wolności. We wtorek zeznania przed sądem składał Kacper Ch., nieprawomocnie skazany za brutalne zabójstwo swojego partnera, który od lutego 2016 r. przebywał w jednej celi z Adamem Z. Według relacji świadka, Z. w areszcie miał mu się przyznać do zabójstwa kobiety. Jak dodał, Adam Z. "nie jest wcale tak niewinny na jakiego pozuje". "Dzięki temu on chyba zaczął mi ufać" "Na początku Adam Z. był zamknięty w sobie, nie opowiadał w jakiej sprawie jest tymczasowo aresztowany, ale ja wiedziałem z gazet i telewizji jaka to sprawa. (...) mówił natomiast co się z nim działo podczas przesłuchania i podczas pobytu w areszcie śledczym. Mówił, że był pobity przez policjantów" - podkreślił świadek. "Zanim Adam Z. poszedł na obserwację psychiatryczną nawiązaliśmy lepsze relacje. Mówił, że nie ma kontaktu z rodziną, z adwokatem, że prawdopodobnie prokurator blokuje adwokatowi spotkania z nim. I opowiadał o swoim życiu na wolności. Ja z kolei opowiadałem mu o swoim życiu, o swojej sprawie i dzięki temu on chyba zaczął mi ufać" - dodał Ch. "Zaczął się śmiać, i mówił, że w Warcie jej nie znajdą" Jak mówił, za każdym razem, kiedy w telewizji pojawiały się materiały na temat sprawy Ewy Tylman, "on nie patrzył na mnie, unikał kontaktu, a jak zadawałem pytania to on był zdenerwowany". "Kiedyś zapytał mnie na jakiej podstawie stwierdziliby śmierć Ewy, gdyby ją znaleźli. Wtedy mu powiedziałem, że jeśli spadła z tej skarpy i miałaby złamany kręgosłup to patolodzy by to stwierdzili, a jeżeli wpadłaby do wody żyjąc, to miałaby wodę w płucach. Pamiętam, że powiedziałem, że powinni szybko znaleźć Ewę, a on zaczął się śmiać, i mówił, że w Warcie jej nie znajdą. (...) mówił, że jak Ewa wpadła do Warty to została syrenką i popłynęła do Bałtyku" - powiedział świadek. "Wtedy mi się przyznał, że zabił Ewę Tylman" Według niego, kiedy Adam Z. wrócił z miesięcznej obserwacji psychiatrycznej, "już był inny, uśmiechnięty, pewniejszy siebie". "Jednocześnie był ironiczny w stosunku do mnie, kilkakrotnie się kłóciliśmy. Nasze relacje jednak się zacieśniały, razem chodziliśmy na spacery, rozmawialiśmy, unikaliśmy kontaktu z innymi osadzonymi" - dodał. Jak zeznał, w maju Adam miał stwierdzić, że "musi sobie kilka rzeczy poukładać". Jak wskazywał świadek, oskarżony "był smutny, płakał i mówił, że nie wie dlaczego nie mogą znaleźć Ewy. Po pewnym czasie ja przyznałem się Adamowi, że zabiłem swojego partnera (...) dzięki temu chyba Adam się przede mną otworzył". "Zapytałem co się stało, bo wiedziałem, że nie jest tak niewinny na jakiego pozuje. Wtedy Adam mi się przyznał, że zabił Ewę Tylman. Powiedział, że jak wyszli z imprezy i szli ul. Mostową to w pewnym momencie Ewa mu się wyrwała i zaczęła uciekać. Wtedy on zaczął za nią biec i z tego co powiedział, w pewnym momencie on ją chwycił i ona upadała. Wtedy powiedział, że był zestresowany, nie wiedział co się dzieje i że wrzucił ją do Warty" - zaznaczył. "Widziałem, że Adam był zestresowany jak opowiadał mi, jak zabił Ewę Tylman. Widziałem jak biło mu serce" - podkreślił. Świadek miał dopytywać wówczas, co Adam Z. zamierza z tym zrobić: czy się przyzna, czy wskaże, gdzie wrzucił Ewę. Wtedy oskarżony miał odpowiedzieć, że "tym zajmuje się jego adwokat". Adam Z. nie był pobity przez policjantów? "Pretekst" Świadek miał słyszeć również od Adama Z., że nie był wcale pobity przez policjantów, "to miał być pretekst, i wytłumaczenie dlaczego się wcześniej przyznał". Kacper Ch. zeznał też, że Adam Z. w maju, zanim przyznał się do winy, kilkakrotnie zmieniał wersję wydarzeń i - jak miał powiedzieć - "jeżeli pani prok. Jarecka (prowadząca śledztwo - red.) jest taka dobra, to niech się wykaże". Na pytanie sądu, czy Adam wspominał, od którego momentu nic nie pamięta z tamtego wieczoru, Kacper Ch. odparł, że oskarżony miał mu wyznać, iż "ten zanik pamięci, to jego linia obrony, że najlepiej powiedzieć, że nic się nie pamięta". Jak mówił Kacper Ch., o swoich informacjach w sprawie Ewy Tylman poinformował prokuraturę dopiero w momencie, kiedy zapadł wyrok w jego sprawie. Pytany przez sąd dlaczego nie ujawnił tego wcześniej, mogąc to wykorzystać na swą korzyść, odparł, że nie chciał tego wykorzystywać. Po pierwszej rozprawie w procesie Adama Z., w styczniu tego roku, w liście do prokuratury Kacper Ch. wskazał jednak, że do wyjawienia informacji skłoniła go "komedia, jaką odegrał Adam". Świadek zaznaczył, że jego zeznania w tej sprawie to wynik osobistych przemyśleń i refleksji, mimo, że wcześniej obiecywał Adamowi Z. w listach, że to o czym rozmawiali w celi pozostanie tylko między nimi. "Nie wyobrażam sobie co może czuć rodzina Ewy Tylman. Wydaje mi się, że to taki obywatelski obowiązek, żeby powiedzieć, co wiem" - podkreślił Kacper Ch. "Świadek Kacper Ch. kłamie" Oskarżony Adam Z. skomentował na rozprawie zeznania świadka korzystając z możliwości złożenia oświadczenia. "Kacper Ch. Kłamie. Wszystko, co powiedział w tej sprawie jest dostępne w mediach" - powiedział dodając, że Kacper Ch. jest zwykłym "manipulatorem". "On cały czas starał się o moje względy, ale ja mu dałem kosza, bo miałem kogoś, kto na mnie czeka. Powtórzę jeszcze raz, świadek Kacper Ch. kłamie" - zaznaczył Adam Z. We wtorek zeznawał także ojciec Ewy Tylman - Andrzej. Jak mówił, po raz ostatni widział się z córką w niedzielę 22 listopada 2015 roku. "W poniedziałek ok. godz. 17. dowiedziałem się od syna Piotra, że Ewa zaginęła. Ta informacja powaliła mnie z nóg. Mówiłem: Piotrek nie żartuj. Ale ten niepokój narastał (...) nie wiedziałem jak tę informację przekazać żonie (...) w środę było już apogeum (...) i zaczęły się poszukiwania" - mówił. "Teraz jest to dla mnie rozdrapywanie ran i każda rozprawa jest dla mnie ciężkim przeżyciem. Odbywa się pogrzeb, zostaje grób, i myśli, które zostają, że jej już nie ma i nie będzie" - powiedział i zwrócił się do oskarżonego - "normalny mężczyzna i facet dzwoni po taryfę i odwozi do domu, a nie prowadzi na szafot". Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu Zeznania składał również brat Ewy Tylman, Piotr. Przed sądem przywoływał m.in. wydarzenia, jakie miały miejsce krótko po otrzymaniu informacji o zaginięciu kobiety, oraz o początkowej fazie poszukiwań. Jak mówił, podczas jednego ze spotkań z Adamem Z. po zaginięciu kobiety, oskarżony miał powiedzieć, że "chciałby pomóc, ale niewiele pamięta, że był pijany i nic więcej nie może sobie przypomnieć". Piotr Tylman mówił też w sądzie o nawiązaniu współpracy z biurem Krzysztofa Rutkowskiego, który miał pomóc w poszukiwaniach kobiety. W odniesieniu do Piotra Tylmana toczy się obecnie postępowanie w prokuraturze w Zielonej Górze ws. utrudniania przez niego śledztwa dotyczącego zaginięcia siostry. Zeznania we wtorek składał także przebywający obecnie w areszcie Paweł P., powiązany z poznańskim półświatkiem. Mężczyzna miał poznać oskarżonego w areszcie i przekazać prokuraturze, że rozmawiał z Adamem Z. na temat ostatnich chwil życia Ewy Tylman. Na czas jego zeznań rozprawa została jednak utajniona. Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Odmówił składania wyjaśnień przed sądem i odpowiadał wyłącznie na pytania obrony. W trakcie procesu nie podtrzymał też wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd, w części dotyczącej tego, co się działo po wyjściu z klubu. Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla siebie wyjaśnień zmuszali go policjanci. Umorzone wcześniej śledztwo w tej sprawie zostało ponownie podjęte pod koniec kwietnia przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze. Anna Jowsa