Major Aleksander Korończyk, który doskonale zna lotnisko Siewiernyj, twierdzi, że najważniejsze pytanie, na które wciąż nie ma odpowiedzi, brzmi: "Dlaczego samolot znalazł się tak nisko?". Były lotnik nie wierzy w błąd pilota Tu-154 M. Mówi, że tej odpowiedzialności należy szukać na lotnisku. - Mówić o błędzie pilota to obelga. Widziałem, jak 7 kwietnia podchodził i lądował tym samolotem dowódca załogi. To była koronkowa robota. Nawet należy powiedzieć teraz rodzinom, kiedy oskarżają pilotów, że to po prostu nieprawda. Ci piloci byli doskonale wyszkoleni. Należy znaleźć przyczynę tego, dlaczego ten samolot tam się znalazł - zaznacza. Korończyk, który wielokrotnie oglądał fragmenty prezydenckiego tupolewa, twierdzi, że była niewielka szansa na ratunek - natychmiast po uszkodzeniu skrzydła należało posadzić samolot na ziemi. Samolot Tu-154 M, wiozący delegację na rocznicę zbrodni katyńskiej, rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W katastrofie zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią, parlamentarzyści, najwyżsi dowódcy wojska, duchowni i przedstawiciele rodzin polskich obywateli pomordowanych przed 70 laty w Katyniu.