PiS wniosło o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Sejm ma głosować nad tym wnioskiem w piątek. W nocy ze środy na czwartek Sejm debatował nad złożonym w czerwcu przez klub Nowoczesnej projektem zmian w Kodeksie postępowania cywilnego i w Prawie telekomunikacyjnym. Wprowadzałby on instytucję tzw. ślepego pozwu, dzięki któremu obywatele, dotknięci zniewagą w internecie, mieliby możliwość wytoczenia procesu bez określania szczegółowych danych osoby pozwanej. Dziś obywatelowi trudno jest ustalić imię i nazwisko sprawcy naruszenia oraz jego adres - co jest konieczne do złożenia pozwu. Według projektu, sąd w postępowaniu cywilnym, w ramach wstępnej kontroli pozwu, wyręczałby obywatela w ustaleniu danych osobowych sprawcy naruszenia jego dóbr. Sąd zwracałby się o ich udostępnienie do operatorów sieci telekomunikacyjnych lub dostawców usług telekomunikacyjnych. Sąd odrzucałby pozew, jeżeli roszczenie byłoby "oczywiście bezzasadne" lub jeżeli treść inkryminowanej wypowiedzi wskazywałaby na obustronne naruszenie dóbr osobistych i przez powoda, i przez pozwanego. Przedstawiając projekt, Joanna Scheuring-Wielgus (Nowoczesna) mówiła, że "internet stał się wylęgarnią mowy nienawiści, która dotyczy wszystkich". Według niej, prawo za tym nie nadąża, a postępowania karne są podejmowane rzadko - ten zaś projekt ma dać wszystkim narzędzia do obrony na drodze cywilnej. "Wobec anonimowych najczęściej hejterów obywatel jest bezsilny" - podkreślała posłanka. "Ten projekt nie jest ani lewicowy, ani prawicowy; chodzi o szacunek dla drugiego człowieka" - dodała. W debacie Andrzej Matusiewicz (PiS) podkreślał, że projekt zawiera "bardzo dużo wad prawnych", odstępuje m.in. od ogólnych zasad postępowań cywilnych, nakazując sądowi wskazywanie, między kim ma się toczyć spór. "Każda zmiana prawa musi uwzględniać rozwiązania systemowe" - dodał. Oceniając, że nie sposób poprawić tego projektu podczas prac w komisji, Matusiewicz wniósł o jego odrzucenie. Według Marty Golbik (PO), dotychczasowe środki dochodzenia roszczeń za bezprawne wpisy w sieci są długotrwałe, zniechęcające i nieskuteczne, z czego wynika konieczność zmian. Wniosła o dalsze prace nad projektem. O wycofanie projektu i jego poprawienie zaapelował Jerzy Jachnik (Kukiz'15). Zakwestionował przewidywaną w projekcie możliwość wytaczania pozwów przez organizacje pozarządowe na rzecz osób trzecich. "Jeśli go poprawicie, my go poprzemy" - zadeklarował. Projekt jest bardzo potrzebny przy nasilającej się agresji w internecie - oceniała Joanna Schmidt (Nowoczesna). Przyznała, że początkowo może byłoby więcej pracy dla sądów. "Ale gdy wśród trolli rozniesie się wieść, że mogą być karani, ustawa spełni swą funkcję prewencyjną" - przekonywała. PSL nie zabrał głosu w debacie. Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś ocenił, że w wyniku uchwalenia projektu, może nastąpić lawinowy wzrost liczby pozwów, co doprowadziłoby do przedłużania się postępowań sądowych. "Sądy są od tego by pracowały dla obywateli" - replikowała Scheuring-Wielgus. Opiniując projekt, Prokuratoria Generalna RP wskazała m.in. na niedopuszczalność nakładania na sąd obowiązku wskazywania osoby pozwanej, a wnoszenie pozwu bez określania pozwanego uznała za "poważne odstępstwo" od ogólnych zasad procesu cywilnego. Podkreśliła, że projekt nie wskazuje rozwiązań w przypadku, gdyby zwrócenie się do operatora nie wystarczałoby do ustalenia sprawcy albo gdy ustalenie byłoby fałszywe - co według PG RP mogłoby się wiązać z odpowiedzialnością odszkodowawczą Skarbu Państwa. Wątpliwości legislacyjne zgłosiła też Krajowa Rada Sądownictwa.