Miała nim lecieć do Gruzji delegacja prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Po rosyjskim "niet" ludzie prezydenta zawrócili z Okęcia. Po ponad pięciu godzinach polecieli do Tbilisi okrężną trasą - pisze "Dziennik". wysłał swoich ministrów z misją do Gruzji po dramatycznej rozmowie telefonicznej z przywódcą tego kraju Micheilem Saakaszwilim. Alarmował on w czwartek zachodnich polityków, że Rosja ma wrogie plany wobec jego republiki. Wieczorem prezydent zdecydował, że w trybie pilnym wysyła do Tbilisi swoich emisariuszy, którzy spotkają się z Saakaszwilim i ocenią sytuację. W piątek rano ministrowie Robert Draba, oraz dyrektor biura spraw zagranicznych Mariusz Handzlik stawili się na lotnisku Okęcie. Mieli wylecieć o godz. 10. Jednak utknęli w terminalu dla VIP-ów. Zaczęła się gra nerwów. Rosja nie wydała zgody na przelot rządowego jaka-40 przez jej terytorium. Rosjanie odmowę tłumaczyli przyczynami formalnymi. Wskazali na umowę, zgodnie z którą przelot trzeba zgłosić cztery dni przed startem. Oświadczyli, że teraz mają zbyt mało czasu na sprawdzenie, czy są wolne korytarze powietrzne - mówi nasz dyplomata pracujący w Moskwie. Rozpoczęły się gorączkowe narady, jak wybrnąć z sytuacji. Zapadła decyzja, aby ominąć Rosję od południa, przez Ukrainę i Turcję. Załatwianie zezwoleń na przelot trwało do ostatniej chwili przed startem.