- Z "małego ZUS-u" od 1 stycznia korzysta już ponad 130 tys. małych firm. Jest to korzyść sięgająca co najmniej kilku miliardów złotych w najbliższych 10 latach. Możemy dojść do 1 mld rocznie - mówił wcześniej premier Morawiecki. Przedstawiciele rządu rozmawiali z drobnymi przedsiębiorcami: właścicielką zakładu fryzjerskiego i sklepu, dla których "mały ZUS" jest sposobem na mniejsze miesięczne koszty. - O to nam chodziło, żeby małe polskie firmy mogły sobie poradzić na rynku. Spada bezrobocie, spada ZUS płacony przez małe firmy, spada CIT. To co ma rosnąć - gospodarka, miejsca pracy - rośnie, a - to co ma spadać - spada - mówi Morawiecki. - Widzę, że przedsiębiorcy korzystają na tym. O to nam chodziło. Każda mała firma chce być większą, ale na początek przydadzą się te mniejsze obciążenia. Temu służy nasz program. Jest on zupełnie inny niż dla wielkich firm, które tak skutecznie opodatkowaliśmy, że mamy środki i na te drogi, o których już mówiłem w Raszynie i na kolejne duże programy rozwojowe i społeczne - przypomina szef polskiego rządu. Za przygotowanie rozwiązań dla małych firm odpowiedzialne było Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, którym kieruje Emilewicz. - Zdaliśmy ten egzamin chyba na piątkę. Od stycznia mamy 131 tys. takich podmiotów zarejestrowanych w ZUS (korzystających z nowych proporcjonalnych sposobów naliczania składek na ubezpieczenie społeczne w zależności od przychodów firmy - przyp. red.). Zakładaliśmy ok. 160 tys. beneficjentów, którzy mogą z tego skorzystać. Mamy ponad 70-proc. zainteresowanie, a jest to - warto przypomnieć - nieobowiązkowe rozwiązanie. Dzięki niemu firma, która ma przychody na poziomie ok. 30 tys. zł rocznie w tym roku zapłaci niespełna 800 zł składek na ubezpieczenia społeczne, zamiast 1300 zł, które musiała zapłacić w ubiegłym - podkreślała obecna na spotkaniu z premierem Jadwiga Emilewicz. Bartosz Bednarz