W "Gazecie Wyborczej" można wyczytać, że przed drugą turą kampanii prezydenckiej Mateusz Morawiecki i media publiczne stoją murem za Andrzejem Dudą. Z drugiej strony, jeszcze tydzień temu Onet pisał o "wycinaniu" szefa rządu z kampanii prezydenta. I jedna, i druga teza jest prawdziwa. Premier dwoi się i troi, żeby pomóc kandydatowi PiS, a najważniejsi politycy Zjednoczonej Prawicy po cichu dali mu pstryczka w nos. Odkąd pod koniec maja opinia publiczna mogła podziwiać zdjęcie z Mateuszem Morawieckim i Andrzejem Dudą przy szklance piwa, w kierownictwie PiS się zagotowało. Wygrały jastrzębie, czyli zwolennicy najostrzejszego kursu. Podobno w "Wiadomościach" TVP szef rządu może się wypowiadać nie więcej niż przez 9 sekund czasu antenowego. Polityk PiS przeciwny Morawieckiemu dla Interii: - Jego zaangażowanie wcale nam nie pomaga i dlatego nie jest eksponowany w TVP. Jacek Kurski nie mógłby nikogo wywalić z telewizji, gdyby nie miał pozwolenia z Nowogrodzkiej. Na takie głosy najbliżsi współpracownicy premiera wzruszają tylko ramionami. - Kiedy pojawiły się artykuły o tym, że premiera jest mniej, byłem zdziwiony. Nic się nie zmieniło poza percepcją niektórych komentatorów - uważa Müller. Podobnego zdania są inni politycy związani z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. - Aktywność premiera jest momentami na nadludzkim poziomie. Sam ostatnio jeździłem z szefem rządu po województwie podlaskim. Dzień zaczął się o godz. 8, a skończył o godz. 22. W tym czasie doszło do 13 otwartych spotkań. Jednocześnie premier rozmawiał m.in. z premierem Szwecji i kanclerz Merkel - wylicza Adam Andruszkiewicz, wiceminister cyfryzacji kojarzony z obozem szefa rządu. W kuluarach słychać, że to konflikt z koalicjantami z Solidarnej Polski podcina skrzydła premierowi. Mówi się, że Zbigniew Ziobro chce się przygotować do powyborczych rozliczeń. I uszczknąć z kawałka tortu przypadającego Morawieckiemu. Wciąż padają argumenty dotyczące przełożenia majowych wyborów i pewnej reelekcji Andrzeja Dudy. - To premier podpisał decyzję o wydruku kart wyborczych, swoim podpisem wziął na siebie odpowiedzialność. Był osobą, która bardzo przekonywała, żeby doszło do wyborów 10 maja. Zarzut dotyczący opóźniania głosowania jest absurdalny, chociaż oczywiście chcieliśmy jak najszybciej ograniczyć epidemię - broni szefa jeden z rządowych polityków. Niezależnie od tego, część obozu PiS tuż obok Jarosława Gowina, za winowajcę, który doprowadził do przełożenia wyborów, uznaje Mateusza Morawieckiego. - Premier walczy o polityczne życie. Strategia przedstawiania dokonań i politycznych planów się nie sprawdziła, ludzi zmobilizowały tematy dotyczące LGBT oraz światopoglądu - uważa jeden z jastrzębi PiS. - Kiedy twarzami kampanii do Parlamentu Europejskiego byli Beata Szydło i Patryk Jaki, wyniki mieliśmy rekordowe. W wyborach parlamentarnych do gry wszedł Mateusz Morawiecki, a rezultat był gorszy niż w wyborach do Brukseli - argumentuje kolejny z naszych informatorów. Nie ma premiera? "Co zrobić" W oficjalnych rozmowach zarówno otoczenie prezydenta jak i premiera zapewniają o doskonałych relacjach. To ośrodki, którym zdarzały się ostre dyskusje zarówno z Nowogrodzką jak i Zbigniewem Ziobro, więc podziały nie są im na rękę. - Współpraca pomiędzy Mateuszem Morawieckim a Andrzejem Dudą wygląda bardzo dobrze. W sztabie prezydenta są przedstawiciele KPRM - mówi Interii Adam Bielan, rzecznik sztabu prezydenta. Zdaniem naszych rozmówców, szefa rządu widać ostatnio mniej, również w mediach publicznych, bo wynika to ze strategii sztabowców. - Na różnych etapach kampanii eksponujemy różne elementy programu. On obejmuje w zasadzie każdy aspekt naszego życia, więc trudno jest o wszystkim mówić za każdym razem - twierdzi Michał Moskal, dyrektor biura prezydialnego PiS i jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Słowem: premier jeździ po całej Polsce, ale widzowie mediów publicznych mogą czuć się niedoinformowani. Bo Morawiecki podróżuje dzień w dzień. Nie ma tu jednak mowy o przypadku. - Na tym etapie kampanii zdecydowaliśmy się przede wszystkim eksponować indywidualnie prezydenta. Dlatego nie ma konferencji z członkami rządu - zdradził nam Bielan. Otoczenie Mateusza Morawieckiego doskonale jednak zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje. - Cóż poradzić, że premiera nie ma w TVP? Jest za to prezydent. Być może niektórzy czują zazdrość, bo bardzo wiele udało się dobrze zrobić. Zwłaszcza w dobie koronawirusa. Inni też chcą być dobrze oceniani. Ojcem sukcesu PiS, w przytłaczającej większości, jest premier - mówi jeden z bliskich współpracowników Morawieckiego. Przygotowania do rozliczeń Interia jako pierwsza napisała, że po kampanii prezydenckiej w obozie Zjednoczonej Prawicy dojdzie do przetasowań na szczytach władzy. Obecnie PiS jednoczy swoich działaczy, a cel jest jeden: to reelekcja Andrzeja Dudy. Nie oznacza to jednak, że tuż po wyborach nie zrobi się gorąco. - Ostatni tydzień kampanii to nie jest moment na przerzucanie się argumentami, o tym, kto robi mało, kto robi dużo. Trzeba chronić Polskę przed tęczowym Rafałem Trzaskowskim, skrajnym skrętem w lewo i chaosem w relacjach pomiędzy rządem i prezydentem. Każdy z nas robi, co może. Czas na podsumowanie kampanii przyjdzie po wynikach, to normalne - twierdzi jeden z polityków Solidarnej Polski. I choć działacze Zjednoczonej Prawicy niechętnie mówią o tym, co stanie się po wyborach to wiadomo, że rozliczeń nie da się uniknąć. Jedni mówią o głębokiej rekonstrukcji, inni o drobnych zmianach. - Nie ma decyzji w sprawach rekonstrukcji. Nie to jest przedmiotem aktualnych rozważań premiera. Skupiamy się na działaniach związanych z walką z kryzysem gospodarczym i realizacją strategicznych celów w tym zakresie, czyli ochroną miejsc pracy i ochroną łańcuchów dostaw - mówi Interii rzecznik rządu. - Na pewno powinniśmy podsumować działalność poszczególnych polityków i wyciągnąć wnioski na przyszłość, to naturalne. Sądzę, że będą to robić władze PiS po kampanii z prezesem na czele - deklaruje Andruszkiewicz. Politycy Zjednoczonej Prawicy doskonale wiedzą, że reelekcja Andrzeja Dudy to najważniejszy cel od lat. Wszak to wybory prezydenckie rozpoczęły marsz PiS po władzę, a złośliwi politycy PO już teraz twierdzą, że odrzucenie prezydenta przez wyborców może zakończyć polityczną dominację. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy Jarosław Kaczyński musi umiejętnie zarządzać ludźmi z ambicjami, którym często nie po drodze. - Jesteśmy bardzo szerokim obozem politycznym. Prezes musi wyważać różnice programowe i personalne. Dbać o to, żeby wszyscy byli w miarę zadowoleni. A to oznacza, że często wszyscy są w miarę niezadowoleni - uważa bliski współpracownik szefa PiS. W drugiej turze wyborów prezydenckich Polacy będą wybierać między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim z Platformy Obywatelskiej. Głosowanie już w najbliższą niedzielę, 12 lipca. Jakub Szczepański