- Zgodnie z planem wypłaty zaczynają się dziś. Wczoraj minister obrony zatwierdził ostateczny kształt kontyngentu, na tej podstawie, po potwierdzeniu składu kontyngentu, wypłacane są należności - powiedział Mleczak. - Żołnierze nie muszą kupować sami środków higieny osobistej, leków, maści. Wszystko to dostaną na miejscu - powiedział Mleczak. Wyjaśnił, że tak jest lepiej ze względów transportowych. - Inaczej żołnierze musieliby sami przewozić te rzeczy w swoim bagażu - dodał. - W ramach dodatkowego doposażenia żołnierzy polskich wylatujących do Iraku kupiliśmy sprzęt, którego lista opiewa na 6 tysięcy pozycji. Wśród nich są moskitiery, specjalne skarpetki, kremy do opalania z filtrem itd. Nie ukrywam, że niektóre z tych rzeczy są tam testowane. Nie da się przewidzieć wszystkiego. Po to wysłaliśmy do Iraku grupę przygotowawczą, aby przetestowała niektóre elementy wyposażenia - powiedział. - Na bieżąco zbieramy opinie, korygujemy listę i wymieniamy sprzęt. Już - na przykład - wiadomo, która z czterech rodzajów koszulek dla żołnierzy jest najlepsza. Wiadomo też, że manierki, które zabrali z sobą żołnierze do testowania, nie zdają egzaminu w tamtych warunkach. Już zostało złożone zamówienie na manierki termoizolacyjne, w których napoje się nie nagrzewają. Nie sprawdziły się również w Iraku buty, które wcześniej sprawdzały się w Afganistanie. Okazało się, że w Iraku jest bardziej gorący i suchy klimat. W wyniku czego producent musiał zmienić klej używany przy produkcji butów - dodał Mleczak. - Informacji o niedozbrojeniu musiał udzielić, ktoś spoza polskiego kontyngentu, kto nie orientuje się w sprawie - uważa rzecznik MON. Polscy żołnierze, którzy za kilka dni wylecą na pokojową misję do Iraku nie otrzymali dotąd pieniędzy na zakup dodatkowego wyposażenia. Za prawie 1300 zł mieli sobie sami kupić m.in. termoprzepuszczalną bieliznę, ochraniacze na kolana, zestawy witamin czy leki przeciwbólowe - o swoich problemach żołnierze z 10. Opolskiej Brygady Logistycznej poinformowali dziennikarzy pocztą elektroniczną. Niestety, kontakt z nimi jest utrudniony, ponieważ są już na zgrupowaniu przygotowawczym w Szczecinie. Dowódca brygady potwierdza jedynie, że żołnierze narzekają. Okazuje się jednak, że nie tylko na brak pieniędzy na wojskowe wyprawki. Także sprzęt, którym już dysponują, pozostawia wiele do życzenia. Ich rękawice nie są wystarczająco odporne na ciepło i można przez nie poparzyć się od rozgrzanej broni. Podobnie metalowe manierki - parzą w usta, gdy się z nich pije. Żołnierze skarżą się także na jakość ochronnych gogli - te, które są na wyposażeniu polskiej armii nie sprawdzają się w pustynnym klimacie - przepuszczają piasek i pył. Żołnierze narzekają także na to, że tuż przed wyjazdem skrócono im urlopy. Teraz będą mogli spędzić z rodzinami 2 - 3 dni, zamiast obiecanych 5. Problemami wyjeżdżających do Iraku żołnierzy zainteresował się warszawski reporter RMF. Rozmawiał z wiceministrem obrony narodowej Januszem Zemke, który mówi, że pretensje żołnierzy są bezpodstawne, ponieważ ustawowo zagwarantowane 1,3 tys. zł, nie są to pieniądze na doposażenie, tylko na różne sprawy indywidualne. Posłuchaj relacji Jana Mikruty: